Witam Wszystkich Serdecznie!
Widzę,że nadszedł czas, żeby dołączyć do Marcina bloga, bo pytanie dotyczy mojej córci:)
Na początku chciałam odpisać w komentarzu- jednak za wiele tego na komentarz więc Marcin zaproponował mi, żebym napisała swojego posta:) Za co dziękuję!!!!
Na początku chciałam odpisać w komentarzu- jednak za wiele tego na komentarz więc Marcin zaproponował mi, żebym napisała swojego posta:) Za co dziękuję!!!!
Mam na imię Kaja i jestem żoną Marcina a mamą Amelki. Nie zabierałam na początku głosu- bo jakoś to nie w moim charakterze tak się "uzewnętrzniać" przed obcymi:) - choć teraz widzę, że "obcy" stali się bliscy:) Zrażona też byłam dyskusjami o wegetarianizmie 13 lat temu (kiedy na tą dietę przeszłam)- bo na początku chciałam dzielić się z rodziną i ze znajomymi moimi odczuciami- ale ludzie raczej dziwnie do mojego entuzjazmu podchodzili:) Więc przez te lata nauczyłam się, że dieta jest naszą prywatną sprawą:)
W pierwszych tygodniach ciąży wybrałam się do dwóch różnych lekarzy ginekologów (nie wegetarian:) z zapytaniem czy prowadzili wegetariańską ciąże i co oni o tym sądzą- opowiedziałam, że już 8 lat nie jem mięsa. Obaj niezależnie potwierdzili, że nie ma żadnych przeciw skazań i gdyby moja dieta była nieodpowiednia to ciało po 8 latach już by mnie informowało. A zdrowie miałam (mam) bardzo dobre plus wyniki krwi idealne. I tak minęło przepięknych 9 m-cy (choć niektórzy z rodziny obawiali się o mnie bo mało tyłam w ciąży...) Dodam, że w ciąży nie miałam problemów z porannymi mdłościami. Przez ten cały czas ani razu nie wymiotowałam (niedawno Marcin dokopał się do informacji, że poranne mdłości kobiet ciężarnych- to nic innego jak oczyszczanie się organizmu z toksyn). 18.10.2006 urodziła się Amelka z wagą ponad 4 kg, 10 punktów w skali Apgar. Małą karmiłam piersią- jednak po kilku dniach okazało się, że jest alergiczką i pediatra powiedział mi, że albo przejdę na sztuczny pokarm albo ze swojej diety wykluczę wszystko co ją może uczulać. Oczywiście zasugerował odrzucić nabiał a reszta metodą prób i błędów. Po kilku tygodniach udało się odrzucić to co niefajne... i moja dieta stała się tak uboga, że znowu rodzina drżała ze strachu:) Przez 11 mcy karmiłam Amelkę piersią. Bardzo dobrze się rozwijała więc my jako rodzice nie martwiliśmy się. Od 6 m-ca doszły pokarmy stałe- wtedy wspierałam się na "słoiczkach " plus sama robiłam zupki warzywne (ja robiłam bez mięsa) słoiczkowe były z mięsem. Marcin wtedy był jeszcze jedzącym mięso a moje nastawienie było takie, że skoro Amelka ma rodziców z różnymi metodami odżywiania to ona je jedno i drugie... a kiedyś wybierze sama:) Do dziś pamiętam jak Amelka miała 7 m-cy i w sklepie musiałam tyłem podjeżdżać wózkiem do półki z marchewkami- żeby mała nie widziała. Bo jak zobaczyła marchewkę to płacz i histeria, że ona chce już teraz jeść. A trzeba było przecież umyć. Więc tak mama po kryjomu przed córką marchewki kupowała:) Dodam tylko, że scen płaczu o zabawkę w sklepie aż do dzisiaj nie mieliśmy:) Więc tak mała od 7 m-ca życia z jednym ząbkiem zajadała całą - nie pokrojoną marchewkę. (piszę o tym bo na przeglądzie ząbków ok pół roku temu- dentystka zapytała co twardego dawaliśmy Amelce do jedzenia- bo tak idealne dziąsła to tylko w książkach widziała:) -jednak mimo, że słodycze "od święta" je to dziurki się nie ustrzegliśmy:(
Po zakończeniu karmienia piersią Amelka nie dała się przekonać do sztucznego mleka (oj jakie te dzieci mądre) ale, że rodzic słuchał lekarzy, że dziecko nabiału potrzebuje.. to próbowałam jej robić kaszki z mleczkiem ( Bebilon Pepti- dla alergików)... jakiś miesiąc Amelka jadła kaszki (ale trzeba było ją wtedy czymś zająć- bajka, samoloty wlatujące do buzi itp.) Tuż po roczku stwierdziłam, że to jest bez sensu, że ona tego nie lubi... wiedziałam, że mleko nie jest zdrowe, że jak nabiał to lepiej przetwory typu jogurty (bo w jogurtach proces zakwaszania już bakterie zrobiły i organizm lepiej je przyjmuje- nie męczy się tak). I tak roczne dziecko zostało pozbawione mleka całkowicie!Jadła głównie zupki warzywne, przeciery z jabłuszek i dużo innych owoców. Potem pojawił się ryż i makaron. W wieku ok 2 latek zaczęła jeść na obiad praktycznie to co my- a ja gotowałam wegetariańsko. Nigdy nie przesadzałam z soją- jakoś nie jestem jej fanką- lubię ale od czasu do czasu- tak może raz na miesiąc. Amelka nie chorowała, dobrze się rozwijała- więc powodów do obaw nie mieliśmy żadnych.
Na łące
Jak Amelka miała 3 lata to nastąpiła wielka zmiana w naszym domu. Przemiana Tatusia! Co również wpłynęło znacznie na jego kobiety:) W skrócie to wygląda to tak: My (dziewczyny) nadal jemy gotowane jedzenie... jemy też nabiał (choć rzadko). Całkowicie jestem przekonana, że dieta surowa jest cudna! Jednak nie popadam w skrajności i jakoś nie wyobrażam sobie zimą nie zjeść ciepłej zupy. Można powiedzieć, że do obiadu jesteśmy na surowo- bo nawet Amelka nauczyła się na śniadanie wcinać owoce a nie chlebek (choć czasami jak ma ochotę to je chlebek).
Dla mnie łatwo jest decydować o sobie... bo to ja poniosę wszystkie konsekwencję swojego wyboru... jednak decyzja o żywieniu dziecka już nie jest taka łatwa. Pocieszam się, że ludzie tacy jak Garson czy Tombak też jedzą gotowane. Tombak gdzieś wspomniał, że już jest dobrze jeśli 5 dni jemy super zdrowo a 2 robimy sobie "święto". U nas (dziewczyn) mniej więcej to tak wygląda. Dla mnie nierealnym by było zabronić mojemu dziecku jedzenia wszystkiego co wg mnie jest nie do końca zdrowe. Nie chciałabym, życia gdzieś tam na odludziu:) żeby małą odizolować od słodyczy i wszystkiego złego. W wieku 4 lat można jeszcze czegoś zabronić, nakazać- ale już za 2 latka będzie ciężej. Wyszliśmy z założenia, że nie żyjemy w iluzji, iż np. czekolada nie istnieje... Amelka wie, że istnieje... wie, że jest smaczna... ale również wie, że jest niezdrowa i można ją jeść tylko czasami. Uczymy ją dając przykład co jest dobre a co nie za bardzo dla naszego zdrowia. Sądzę, że udało nam się znaleźć ten "złoty środek" dla naszego dziecka.
Mam takie swoje przekonanie, że dobrze jest zmieniać swoją dietę na lepsze pomału... dzieci nie lubią radykalnych zmian. Wg mnie nie możemy z dnia na dzień przewrócić życia naszego dziecka do góry nogami, tylko dlatego, że my się zmieniamy. Na początku sami nie jesteśmy pewni czy nam się uda w czymś wytrwać. Musimy też mieć na względzie, że nie żyjemy sami... są babcie, dziadkowie, ciocie (którzy jak mądrzy to szanują zdanie rodziców) ale są też przedszkola, znajomi z podwórka czy szkoły na których nasz wpływ jest bardzo niewielki. Są ludzie, którzy pokażą naszemu dziecku czy tego chcemy czy nie, że istnieją słodycze itp rzeczy- więc chyba nie ma sensu ukrywania tej "złej" strony świata przed naszym skarbem. Sądzę, że lepiej pokazać, nie zabraniać ale nauczyć, że niezdrowe rzeczy to tylko od "święta". (i żeby nikt nie odczytał tego, iż namawiam do jedzenia słodyczy- bo uważam, że słodycze to wymyślił ktoś kto dzieci nie kochał).
Halloween 2009
No to teraz już kończę! Rozpisałam się, ale niestety nie da się zwięźle ująć tak ważnego tematu jakim jest żywienie dzieci.
No to się rozpisałam. Podsumowując: Amelka z mamą kibicuje tacie w jego diecie! Próbujemy coraz to nowych potraw... jedne przepyszne inne nie na nasze podniebienia:) Można by nas określić jako wegetarianki z zamiłowaniem do surówki:)
Z każdym miesiącem zjadamy więcej surowego... małymi kroczkami dążymy do surowego jedzenia.. myślę że zatrzymamy się gdzieś tak jak będzie 70% surowego- te 25% zostawimy na coś ciepłego (a 5% na słodkie grzechy).
I tu jeszcze taka podpowiedź, że ważne jest aby te "słodkie grzechy" nie były codziennie! Bo lepiej raz w miesiącu dać dziecku całą czekoladę niż codziennie kostkę (cukier hamuje prawidłowe działanie białych krwinek- które odpowiedzialne są za odporność).
Z faktów:
Jeśli używamy cukier to tylko brązowy (no chyba że dwa razy w roku coś piekę to wtedy biały).
W naszym domu nie ma słodyczy- jemy okazjonalnie u kogoś- lub jak jest taka potrzeba to coś kupujemy ale nigdy nie na zapas.
Nasze pyszne przekąski to: kalarepa, zielony groszek, marchewka (chrupiące jak chipsy a jakie zdrowe:)
Z wydatków na jedzenie to ok 80% przeznaczamy na warzywa i owoce a 20% to cała reszta (chleb, nabiał, makarony, ryż itp).
No i ulubiony obiad Amelki z ostatnich tygodni to kolba kukurydzy, gotowane ziemniaki- gotuje w skórce, nie solę, plus kalafior lub marchewka.
Jeśli chodzi o Amelki zdrowie- to za miesiąc skończy 4 latka a tak naprawdę to tylko raz była chora- rok temu zapalenie płuc.
Poza tym jedna choroba zakaźna w wieku 6 m-cy tzw. trzydniówka.
Czasem mała załapuje katar i ma kaszelek. Nie podajemy jej, wtedy żadnych lekarstw typu syrop na kaszel (bo wg nas nie powinno się sztucznie hamować takich objawów jak katar czy kaszel- które właśnie są objawem samoleczenia się organizmu) -jeśli zachodzi potrzeba to podajemy jej lekarstwa homeopatyczne (ale to już inna historia).
Oj brak mi słów Kaja , ty taka cudowną mamą jesteś!!!! Wasza rodzink a mnie o dreszczyk przyprawia , za każdym razem kiedy na was patrzę. Czysta inspiracja<3 pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCześć Kajka, ale dobrze Cię widzieć. Całuski Biedrona
OdpowiedzUsuńWspaniale mi się to czytało! Pozdrawiam gorąco całą Waszą rodzinkę i dużo zdrowia dla Was. No i miłości :)
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny!!! Ewciu do roli mamy staram się przykładać jak tylko mogę najlepiej- bo to najważniejsza "rola" w moim życiu:) Kiedyś przeczytałam fajny cytat: "Wychowawca nie jest zobowiązany brać na siebie odpowiedzialności za odległą przyszłość, ale całkowicie odpowiada za dzień dzisiejszy" No i wg tej zasady staram się żyć- mając oczywiście nadzieje, że to co dzisiaj- zaowocuje kiedyś:) No ale to czas zweryfikuje.
OdpowiedzUsuńHej Kaja :)) W końcu udało Ci się wyrwać klawiaturę Marcinowi hehe
OdpowiedzUsuńSpodziewałem się, że jesteś wyjątkową Dziewczyną, ale i tak jestem zauroczony :| Dzięki za tak szczegółowe opowiadanie - bardzo dużo cennych informacji i rewelacyjnie się czytało.
Pozdrawiam Gorąco całą Rodzinkę!!! :))
Zaraz, zaraz!!!
OdpowiedzUsuńChyba to był ostatni post mojej żony na tym blogu:)
Ściskam Wszystkich:)
O jaacie, ale jesteście cudowną rodziną, wszyscy się zdrowo odżywiacie, córeczkę wspaniale edukujecie i karmicie, jesteście zdrowi i szczęsliwi;-). Kaju dziękuję za te wszystkie słowa, które przydadzą się na pewno nie tylko Bogusi.U mnie był swojego czasu podobny problem: ja na zdrowym żywieniu kontra 4 + 2 osoby na "zwykłym" jedzeniu, począwszy od problemów w kuchni, przez wspólne obiady, zakupy..w końcu jakoś się nie odzywałam bo to przestało mieć sens, ale tu są wspaniali ludzie, którzy mają podobne doświadczenia i naprawdę mamy cudowną Rodzinkę (dziekuję Wam). Kaju pozdrawiam ciepło całą Waszą trójkę.
OdpowiedzUsuńMarcin! Masz niesamowitą żonę!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci Kaju dziękuję za to, że opisałaś swoje doświadczenia jako mamy tak bardzo, bardzo pozytywnie! Dziś miałam ciężki emocjonalnie dzień w tej materii - sama nie jestem jeszcze mamą, ale czytałam dzisiaj dużo wspomnień kobiet, które są młodymi mamami i opisują swoje doświadczenia ciążowo-wychowawcze. I wszystkie te opisy były tak przygnębiające, że pół dnia przepłakałam. W każdym z nich czas oczekiwania na dziecko opisywany był jako droga przez mękę, poród jako przeżycie najbardziej traumatyczne w życiu a opieka nad małym szkrabem jako gehenna. Jak czytam takie teksty to ogarnia mnie przerażenie, bo przecież to wszystko jeszcze przede mną! A tu na dobranoc Twój wpis :) Taki pozytywny, pokazujący jak wszystko może wyglądać od tej jasnej strony :) Jeszcze raz bardzo serdecznie Ci dziękuję i pozdrawiam cieplutko całą Waszą Rodzinkę :)
Wydaje mi się, a Ty to potwierdzasz, Kaju, że dziecko najłatwiej właśnie przekonać do owocowych śniadań. Moja córka zjada dwa banany, szejka i idzie do szkoły. ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam za to podejście, takie bez wymuszania swojego stanowiska jako jedynie słusznego.
I jeszcze mi się przypomniało: uważam, że dzieci na wegetariańskiej diecie lepiej się wychowują - są stabilniejsze emocjonalnie, odporniejsze, chętniej współpracują i są po prostu zdrowsze :)
Edytko, jak dla mnie to co czytałaś wcześniej, to wypowiedzi kobiet, które kompletnie nie były przygotowane do ciąży i rodzicielstwa.
OdpowiedzUsuńJa jestem spełniony na maksa w roli ojca i jak dla mnie, bycie ojcem nie posiada żadnych złych stron:)
Pewnie, że ktoś może powiedzieć, że jestem uwiązany, nie mogę imprezować, być całkowicie wolny i spontaniczny...
Jednak tek ktoś nie przeżyje chwil takich jak ja przeżyłem dzisiaj rano.
Amelia otworzyła zaspane oczka i powiedziała:
,,Wiesz co daddy, bardzo cię kocham i właśnie o takim tacie marzyłam:)"
Wiesz co to znaczy usłyszeć to z ust 4 letniej żabki, bo ja nie potrafię tego ująć w słowa, co człowiek czuje w takim momencie.
My od samego początku staramy się traktować Amelkę jak partnera i dajemy jej możliwość wyboru. Niektórzy uważali, że pozwalać wybierać ubranka w sklepie 6 miesięcznemu dziecku, to jest przesada i rozpieszczanie, a dla nas był to tylko element wychowania, który uczył Amelkę, że ma coś w życiu do powiedzenia i że jest pełnoprawnym członkiem naszej małej wspólnoty rodzinnej.
Na dzień dzisiejszy jestem głęboko przekonany, że dzieci wybierają rodziców i sam nie wiem kto ma większy wpływ na kogo, Amelka na mnie, czy ja na nią ??? :)
Cudzinko zgadzam się z Tobą w 100%. Dzieci szybko się przekonują do dobrych zmian. Amelka wstaje rano, bierze sobie bananka i tyle, śniadanko z głowy:)
A ile mniej roboty dla rodziców hahaha:)
Jeśli chodzi o sprawy wychowawcze, to zgadzam się, Amelia jest spokojna zrównoważona, nie ma najmniejszych objawów tak popularnego dzisiaj ADHD, nie ma problemów z koncentracją...
Jej psychika to kolejny dłuuuugi post, a nie komentarz:)
Ściskam Was mocno!!!
Maricn ten Twój komentarz to chyba dla każdeo przyszłego tatusia trzeba pokazac, który boi się narodzin, ciąży swej kobiety i samego faktu pojawienia się spłodzonego człowieczka na świcie;-)..niesamowity jesteś!!
OdpowiedzUsuńTen post ( i oczywiście nie tylko ) to bardzo wartościowa lektura - wiedza w pigułce oparta na doświadczeniu. Dzieki :) Znajdujecie idealny środek - lepszego nie umiem sobie wyobrazić.
OdpowiedzUsuńfajnie, że jesteście :) bardzo się z tego cieszę :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)
Dziękuje wszystkim za miłe komentarze!!!
OdpowiedzUsuńCo do plusów bycia rodzicem to Marcin dobrze to ujął - są takie chwile, że nie da się słowami opisać jak szczęśliwym można być:)
Jeśli czasem pozwolimy, żeby to dziecko nas poprowadziło za rękę (a nie my dziecko) spojrzymy na świat jego oczami (lub oczyma swoimi z dzieciństwa) jeśli będziemy słuchać ale tak naprawdę... to nagle zdamy sobie sprawę jak piękny jest każdy dzień i wszystko co nas otacza.
Chyba nic mnie nie rozczula tak bardzo jak dzieci zachwycające się dosłownie wszystkim.
To Amelka pokazała mi, że czasem drzewo na wietrze wygląda jakby tańczyły na nim kwiaty...
Opowiada mi, co do niej las czy łąka mówi (w zależności gdzie jesteśmy).
Zachwyca się gdy "odkrywamy", że truskawki rosną na krzaczkach... albo, że kolba kukurydzy ma prześliczną sukienkę...
Do tego któż z nas nie marzy znowu powygłupiać się na placu zabaw, zjeżdżalnie, huśtawki i inne cuda stają się po raz kolejny dostępne dla nas:)
Czasem to takie drugie dzieciństwo przeżywamy.
Nie ukrywam, że są też chwile ciężkie. Zmęczenie dzieckiem (zarówno fizyczne jak i psychiczne). Jednak wydaje mi się, że jeśli rodzice dziecka wspierają się i pomagają sobie- to nawet tych chwil nie wspomina się źle. I tu się należy "pochwałka" dla Marcina- bo od samego początku dbał o to, żebym miała każdego dnia chwilkę dla siebie - czy to na odespanie czy też pobycie samej:)- co wg mnie jest bardzo ważne dla każdej mamy (szczególnie w pierwszym roku życia dziecka).
Edyto wydaje mi się, że to co czytałaś o tych "zdesperowanych" kobietkach... w dużej części może wynikać z braku pomocy/zrozumienia ze strony partnera. Czasem też ludzie sądzą, że dziecko to będzie taki "dodatek" do ich życia... a tak nie jest. Pojawienie się dziecka całkowicie zmienia nasze życie... ale to od nas w dużej części zależy czy rodzicielstwo będzie dla nas szczęściem czy powodem do frustracji.
Ja ciążę wspominam wciąż z nostalgią... cudne 9 m-cy. Choć pierwsze dwa miesiące byłam wciąż zmęczona i ciągle marzyłam o spaniu.
Porodu nie wspominam jako traumy. Choć do najłatwiejszych nie należał:)
Ps. Edyto sądzę, że mimo tego, iż to co poczytałaś po różnych stronach "zdołowało Cię"... to jednak dobrze, że kobiety potrafią o takich sprawach pisać. Pewnie niejednej z nich już samo "wywalenie" tego z siebie pomogło.
A mogę Cię zapewnić, że jest tyle samo- jak nie więcej szczęśliwych mam- tylko jakoś tak przeważnie bywa, że ludzie o szczęściu mało mówią i piszą.
cześć,
OdpowiedzUsuńbardzo fajne macie zasady żywieniowe, ja się zastanawiałam jak to ugryźć i widzę, że u was jest w zasadzie bardzo podobnie. myślę, że to bardzo zdroworozsądkowe i mam nadzieję, że wkrótce u nas będzie podobnie (chodzi mi o przemianę męża ;p) ale nic nie narzucam, nie przyspieszam. na razie służę przykładem i w razie czego pomocą, bo moja dieta też jeszcze się zmienia i mam ciągoty do chleba i gotowanego, jem można powiedzieć jak cel kobiet z waszej rodziny, czyli 75% surowego, 20% gotowanego lub pieczywa i 5% grzechy :) pozdrawiam serdecznie i przesyłam dużo ciepełka ode mnie i Natalki (2 latka i 5 miesięcy skończy równo za tydzień i też chodzi do przedszkola). Agnieszka
Witaj Kaju,
OdpowiedzUsuńtak bardzo się cieszę, że poznałam Ciebie i Twoją rodzinkę.
Bardzo dobrze, że dołączyłas tutaj, ponieważ Twoje spostrzeżnie, doswiadczenia w wychowaniu tak cudnej istoty jaką jest dziecko trafiy w sedno sprawy.
Dałas wiedzę i wsparcie wielu mamom i tatusiom również.
Czytając Twój post oraz koment. pomyslałam ....jak dobrze ma Amelka, że ma Was jako rodziców.
Dziel się zawsze, cokolwiek uznasz za warte przekazania.
lepiej raz w miesiącu dać dziecku całą czekoladę niż codziennie kostkę
OdpowiedzUsuń(cukier hamuje prawidłowe działanie białych krwinek- które odpowiedzialne są za odporność)
To prawda.
Ja jesli już skuszę się na ciastko np. to już go zjem, a nie "kosztuje", a później mam dłuugą przerwę na takie zachcianki.
Wg. mnie wiele jest jeszcze nie sprawdzonych do końca lub nawet błędnych twierdzeń na temat 'co jest zdrowo, a co nie'.
A najbardziej zastanawia mnie sprawa 'odpornosci' naszego organizmu na tzw. złe jedzenie. Mam na mysli, czy, aby napewno dobrze jest żyć całkiem w "sterylnych" warunkach, jesli chodzi o jedzenie. Dziecko idzie do szkoły, lub np. na kolonię, czy do szpitala, i nagle zostanie potraktowane np. jakims ugotowanym smakołykiem..... Nie jadło tego nigdy, to może być szok dla organizmu.
Nie znaczy, że trzeba jesć wszystko, co nasze oczy chcą i czym nas inni częstują, trzeba dziecko uczyć wybierać co zdrowe, bo to jest najważniejsze....
ale podejscie z czekoladą do mnie przemawia.
Bardzo 'delikatną' jest też sprawa .... odmówienia poczęstunku. W niekórych krajach, tadycjach odmówienie znaczy nawet 'wróg'.
Aha, nie powiedziałam Ci jeszcze Kaju,
OdpowiedzUsuńże pierwsze co rzuciło mi się w oko, gdy tutaj zaglądnęłam to
Wasze podobieństwo.
Myslałam nawet, że jestescie - brat i siostra.
Trzymajcie się zawsze tego co Naj!
Jakos nie mogę wyjsć chociaż czas mnie goni...
OdpowiedzUsuńmuszę jeszcze dodać, że zdjęcia są piękne,
i dziewczyny piękne,
a to z ziołowym wianuszkiem na Twojej głowie
powinnas wysłać do jakiegos przedniego Magazynu.
SUPER!!!
Witajcie,
OdpowiedzUsuńTak, ja tez sie zgadzam ,ze zdjecia piekne i piekny post i wogole fajnie ,ze do nas dolaczylas Kaja :-)
Ja juz Marcina meczylam o opisy jego rodziny i zapytalam rowniez o diete Amelki ,ale on wpadl chyba na pomysl zeby zaprosic ciebie Kaju na swojego bloga w i swoimi slowami zebys wszystko opowiedziala.
Oboje jestescie fajnymi, madrymi ,mlodymi ludzmi i to czysta przyjemnosc poznac was i miec mozliwosc wymieniac z wami swoje poglady.
Masz racje Kajka ,ze jak nie chodzi tylko o nas ,ale o naszych najblizszych a moze najwiecej o dziecko( bo zalezne od naszych decyzji i wyborow )to ciezko nie miec czasami watpliwosci czy dobrze ich odzywiamy, czy dostaja wszystko co najlepsze.
Ja odkad zaczelam dokszatalcac sie w tej dziedzinie i szukac ratunku dla swojej cukrzycy , pociagnelam swojego meza i synka (11 lat) troche za soba bo to bylo nieuniknione.
Ciezko jest gotowac oddzielnie cos dla siebie a co innego dla reszty i jeszcze miec swiadomosc ,ze sie zle odzywiaja.
U mnie jest to bardzo wolna zmiana, sa kroki w przod i w tyl, ucze ich , przekazuje to czego sama sie dowiedzialam i staramy sie znalezc zloty srodek.Dla mnie jak napisalam Marcinowi jest potrzebna zdecydowana zmiana przynajmniej na okres leczenia cukrzcy,ale moze wlasnie dlatego ,ze tak trudno prowadzic dwie kuchnie pod jednym dachem ciagle z tym zwlekam .
Najgorzej mimo wszystko jest z moim synkiem bo najwieksze ma ochoty na pokusy i czesto mu ulegam.
Moze jednak tak jak pisalas Kaju nie mozna dzieci zmieniac z dnia na dzien tylko swiecic przykladem, niech widzi ,ze ja tak robie , ze to dziala bo zdrowieje i jestem w lepszej formie.
Ciezka przedemna praca i dluga droga ,ale majac was wszystkich przy boku nie jest ona taka straszna :-)
s3erdecznie pozdrawiam i zycze wszystkim zdrowka
Gosia
Oh jak cudownie opisane życie Waszej Rodzinki. Dziekuję, za tak wyczerpującą odpowiedź i chęć opisania Waszego żywienia. Jesteście wspaniałymi ludźmi i uwielbiam czytać o Waszym wspaniałym odżywianiu, mądrych decyzjach i świadomym rodzicielstwie. Szkoda tylko, że tak mało jest taki osób wokół mnie z którymi mogłabym porozmawiać na tak ciekawe tematy. Jesteście cudowni, a Wasza Rodzinka jest dla mojej inspiracją! Dziękuję za ten post i za wszystkie wskazówki - są bezcenne! ps mam nadzieję, że jeszcze nie raz klawiatura powróci do twych rąk:))
OdpowiedzUsuńOpis życia Twojej Rodzinki jest bardzo podobny do mojej.Fajnie.
OdpowiedzUsuńAkset11
Witam.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem a jednocześnie trzymam mocno kciuki za wasze dążenie do zmian na lepsze, to wielki pozytyw oraz inspiracja. Niezmiernie cieszy mnie sposób w jaki traktujecie rodzicielstwo, jest świadomy, to powrót do prawdziwych wartości rodzinnych.
Serdecznie was pozdrawiam, oraz o ile to możliwe proszę o kontakt mailowy - congo_i@op.pl
Pozdrawiam, Michał.
Witam Wszystkich
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam Twój post Kaju, naprawdę bardzo się cieszę się że są tacy ludzie jak wasza rodzinka. W innym razie człowiek by nie wiedział gdzie szukać zweryfikowanych i rzetelnych informacji. Dla kogoś takiego jak ja są to bardzo cenne informacje, ponieważ jestem początkująca (5mc.) mamą wegetarianką z tendencją do surowego. Więc zachęcam Cię do napisania swojego bloga który mogła byś w całości poświęcić mamą które pragną swoje pociechy wychowywać na diecie bez mięsnej a może i surowej. Jestem pewna że nie jedna z Mam dołączy w nim również swoje doświadczenia, ja na pewno.
Pozdrawiam gorąco
Ania
Marcin co tak zamilkles???
OdpowiedzUsuńPiekny byl ten Kai ostatni post o Amelce ,ale teraz cisza nastala:-(
Nie odpisales tez na moj ostatni mail!
wszystko u was w porzadku?
pozdrawiam
Gosia
Hej, hej już jestem:)
OdpowiedzUsuńGeneralnie znikanie i zamykanie się w sobie, to to co lubię najbardziej, tylko, że Wy się do tego jeszcze nie przyzwyczailiście:)
Nie wiem co tym razem było powodem tego wyciszenia, może jesienna deprecha, a może to Reiki coś mi przestawia w DNA hahahha
nie wiem, ale już w tym tygodniu zabieram się do nadrobienia strat, tak więc już niebawem będziecie mnie mięli dość:)
Krysiu nie Ty pierwsza podobieństwa w nas doszukałaś, nie raz już biliśmy posądzani o związek kazirodczy :)))
Gosiu najpóźniej jutro odpiszę na maila:)
Buźka dla wszystkich!!!
No jestes :-)
OdpowiedzUsuńTo fakt , nie znam cie wystarczajaco dlugo zeby wiedziec ,ze lubisz sie wycofywac na jakis czas i jest to normalne :-)
Troche sie zaczelam martwic o ciebie ,ale jesli tak ma bywac od czasu do czasu to ok , bede czekac cierpliwie :-)
Czekamy wiec na nowosci od ciebie
Buziaki
Gosia
Domyślałam się, że coś ważnego zgłebiasz, lub delektujecie się z Rodzinką resztakami słonecznego lata.
OdpowiedzUsuńReiki może wiele poprzestawiać... na dobre.
Ciekawa jestem jakie Twoje pierwsze odczucia.
Przerwy są pożyteczne, ja też lubię się oderwać od codziennych spraw, i przerzucić się na drugi biegun.
Pozdrawiam Was!
Kaju pisz chociaż czasem tutaj.
Mialam z Reiki doswiadczenie wiele lat temu , blisko 17 ! zaliczylam wtedy 1 stopien ,ale jakos szybko od tego odeszlam bo mnie nie przekonalo.Pewnie nie bylam wtedy gotowa.
OdpowiedzUsuńMysle ,ze nadejdzie jeszcze chwila ,ze wroce do tego :-)
Ja tez Kaju czekam na twoje nastepne posty :-)
Gosia
Zaczytałam się w Waszym blogu.. :) Ja jestem wegetarianką od kilku lat, ale bardzo chętnie wypróbuję przepisów z diety surowej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło całą rodzinkę! :)
Natalko witaj w nasze wirtualnej rodzince, koniecznie spróbuj jakiś przepisów i napisz jak Ci smakowały!!!
OdpowiedzUsuńZakładam, że będą smakowały, ale jeśli nie, to też napisz hahha:)
Ściskam kolorowo!!!
Piękny wianek Natalko, dzisiaj poczytam sobie Twojego bloga:)
OdpowiedzUsuńDIETA. Prozdrowotne ODŻYWIANIE. Błędy w IG.
OdpowiedzUsuńBH.301.
MOTTO: ŻYWIENIE RACJONALNE; wg: IRL KRAKÓW. *
JA JEDNAK POLECAM I WSKAZUJĘ, NA NAUKOWĄ WIEDZĘ BIOLOGICZNĄ, ROZSĄDEK ORAZ UMIAR:
Jemy niskotłuszczowo, 0% negatywnych TOKSYN, energetyczne węglowodany wyłącznie do 26% wzrostu, czyli tzw. NISKIE węglowodany.
POKARMY O WŁAŚCIWYM DOBORZE BIAŁEK, ORAZ CO NIEZMIERNIE ISTOTNE:
Nie zawierające toksyn spowalniających i zatruwających nasze organizmy. Tabele; Dozwolone oraz Zakazane dopełniają właściwej identyfikacji prawd przyrodniczych.
TO WŁAŚNIE PRZY PROBLEMACH Z ODŻYWIANIEM, PRZY ZWALCZANIU OTYŁOŚCI, RÓWNIEŻ CUKRZYCY TYPU 2:
Niezmiernie pomocne są tabele z produktami odpowiednio prozdrowotnie, odchudzająco sklasyfikowanymi wg tzw. INDEKSU ŻYWIENIOWEGO, tj. IŻ produktu. Skuteczne i warto !! Ostatnie słowo, co oczywiste należy zawsze do naszego lekarza rodzinnego. *
KONKLUZJA finalna:
Ilość żywności należy bezwzględnie dostosować do trybu życia, czyli zapotrzebowania energetycznego własnego organizmu. Najistotniejszym stabilizatorem wyrównywania braków energii u człowieka jest bez wątpienia tzw. CHLEB typu KR-IRL. Wskazana jest także zasadotwórcza cytryna ok. 2,5-4 sztuk/24h. Sok z cytryny neutralizuje kwasowość soków trawiennych pustego żołądka zmniejszając łaknienie.
R E F L E K S J A:
INDEKS ŻYWIENIOWY, a; INDEKS GLIKEMICZNY, to dwa różne spojrzenia na realia przyrodnicze.
IŻ; to identyfikacja ewolucyjnych dokonań przyrody, czyli sfera faktów. IG; to wirtualne poglądy, dezinformacja, obłuda i biznes.
ZOBACZ TEŻ; CHLEB na OTYŁOŚĆ, wg: IRL KRAKÓW.
Książka, pt._______: PORADNIK ŻYWIENIOWY człowieka w XXI wieku.
Wydanie drugie: zaktualizowane i uzupełnione. ***
Skrót adresu strony w Internecie_______: INSTYTUTIRL
ADRES_______: http://www.instytutirl.com.pl/
Donata ALVART, Łódź
Hej, ciekawy temat, dziękuję bardzo.
OdpowiedzUsuńCzy Ty masz coś wspólnego z IRL, bo chętnie dowiem się czegoś więcej.
Pozdrowionka!!!
Kajuniu droga!
OdpowiedzUsuńCudna jestes, wspaniale cieplo emanuje od ciebie!
I jestes motywacja tak samo jak twoj maz:)
ciesze sie, ze wreszcie cie 'poznalam' i prosze o wiecej!
I przylaczam sie do prosby o twego wlasnego bloga:)
wiem, ze niedlugo bedziesz znow rodzic i bedzie was wiecej i ciesze sie dla tego dziecka, bo ma naprawde fantastycznych rodzicow:) czyli swietny start.
Pozdrawiam was serdeczenie i sciskam cieplo, Amelka jest przeurocza:)
odzywaj sie prosze czesciej.
buzuaki:*