Witam po kolejnej przerwie:)
Na dzisiaj obiecana wcześniej lekcja kiełkowania.
Zanim kupicie jakieś kiełkownice, czy specjalne słoiki (które u mnie kosztują ok 15 Euro od sztuki, co jest szalona ceną, zwłaszcza, że potrzebne mi do mojej domowej produkcji jest min 5 słoików, a jak się przykładam, to nawet więcej), proponuje wykorzystać, to co macie w domu.
Składniki:
- gwoździk lub wkręt, generalnie coś ostrego
- młotek, kamień, kawałek deseczki, generalnie coś twardego
- słoik po ogórach lub innych wynalazkach, generalnie byle szklane, z szerokim wlotem i dekielkiem
Sposób wykonania:
Za pomocą młotka i gwoździa zrób dużo dziurek w dekielku.
Rozmiar dopasuj do wielkości ziaren jakie będziesz kiełkować, tak aby podczas codziennego odcedzania, nie uciekały nam przez to sitko, które zrobimy. Dla fasolowatych dziurki mogą być duże, a do chociżby lucerny, którą się zajmiemy w części drugiej, raczej malutkie.
No i oto cała filozofia, nasz słoik po ogórach zmienił się w idealną kiełkownicę:)
Koniec części pierwszej ;)
Marcin dobrze, że piszesz o kiełkach. Moje poczatki też były słoikowe, ale mam kiełkownicę, (niestety)plastkiową z 3 szalkami (cena ok.30zł), czasem też potrzeby są większe, wtedy w ruch idą słoiki. Ale zamiast podziurawionej nakrętki nakładam gazę i przewiązuję recepturką;-). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTwój sposób może być lepszy, bo po jakimś czasie w miejscu dziurek wychodzi rdza.
OdpowiedzUsuńKiełkownice są super, tylko chcę uniknąć, że ktoś mi powie, ale to muszę znowu kaskę tracić, czy jakieś wymówki.
Żadnych wymówek nie chcę słyszeć, słoik każdy w domu ma, a nawet jak nakrętkę wyrzuciliście, to gaza, kawałek szmatki, wyobraźnia pracuje na surówce, więc wierzę w WAS:)
Ciepełko Aniu!!!
Haha :) no strasznie mi się ten wpis podoba - krótko, zwięźle i na temat:)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak lubię:)
OdpowiedzUsuńDokładnie krótko zwięzle i na temat;) ja mam kielkownice i słoik i powiem wam ze jedne i drugie są dobre . Jeżeli chodzi o rdze to masz racje Marcin, tutaj w Stanach są specjalne plastikowe zakretki z dziurkami już zrobionymi .Może i w Polsce takie są? Buziaki :) a tylko co sie przynieralam pisać coś na temat kielkow u siwbie na blogu bo są one moimi ulubiencami , a tu proszę taka niespodzianka :) buuuuziaki
OdpowiedzUsuńChodziło mi żeby tylko zachęcić do kiełkowania, jak ktoś raz zobaczy jakie to proste, to kupi nawet dwie kiełkownice.
OdpowiedzUsuńMusze dzisiaj napisać część druga i raczej już nie będzie krótka i zwięzła:)
Buźka dla wszystkich!!!
Mnie tak trzeba... kawa na ławę.... muszę widzieć, że coś jest na moje siły.
OdpowiedzUsuńAlbo młotkiem do głowy... hihi
Zachęciłeś mnie do kiełkowania, zwłaszcza, że zima za pasem, a takie zielone kiełeczki to zawsze pod ręką świeże witaminki;
będą się dobrze miały w domowych warunkach.
Dzięki Marcinku!/3x/
Zachęcam, zachęcam Krysiu, smak i satysfakcja gwarantowana!!!
OdpowiedzUsuńLost of LOVE :)
Haha, widzę tytuł "część pierwsza", spodziewam się dłuuugiego posta, a tu minuta i z głowy O_O Ale ja lubię zwięźle...
OdpowiedzUsuńhahhaha
OdpowiedzUsuńPochlebstwo od A Zet'a :)
Czegoś potrzebujesz???
Pozdro Arturze:)