Powered By Blogger

piątek, 31 grudnia 2010

DZIĘKUJĘ

Najważniejsze Święto zachodniej kultury już za nami, pozostały wzdęte brzuchy i wspomnienia :)
Mam nadzieję, że spędziliście ten szczególny dzień dokładnie tak jak chcieliście i  także bez ,,surowej presji".
Ja zjadłem tylko zupkę (gotowaną:)) i cudną sałatkę owocową, którą zrobiła Amelka (moja córeczka).
Bardzo skromnie i bez objadania się:) Były pierożki i uszka i inne takie, ale nie miałem ciśnienia na takie jedzonko wcale, a wcale, co było dziwne, bo nastawiłem się, że nie będę surowy na Wigilijnej kolacji, a kiedy przyszło co do czego, to mi się odechciało :)
Mało aktywny jestem na łamach mojego blogu, ale końcówka roku nastraja mnie do refleksji i nie ma szans żeby nie podziękować Wam za wkład w spełnienie moich marzeń.
Świadomie lub nie staliście się częścią mojego życia, pojawiając się w tak magicznym okresie mojego życia.
2010 będę wspominał jako najważniejszy rok w moim życiu, bo to w nim się to wszystko co można nazwać ,,życiem" zaczęło układać w jakąś całość.
Jeszcze wiele kawałków tej układanki brakuje, a tak naprawdę  zaledwie kilka z nich zaczyna pasować do siebie i wiele jeszcze przede mną, ale to i tak nie ma znaczenia, bo jestem gotowy na to co może przynieść nowy dzień.
Był to ciężki rok mimo wszystko.
Nie brakowało upadków, ale najważniejsze, że było pełno, pełno wzlotów :)
Chociaż staram się zakorzeniać w teraźniejszości, to daleko mi do tego by stale w niej trwać i spoglądam z nadzieją w 2011, głęboko będąc przekonanym, że będzie to równie magiczny, a nawet bardziej i bardziej niż 2010!!!

Ale przyszłość nie została nam jeszcze dana, więc nie o niej dzisiaj:)
Dzisiaj o teraźniejszości.





Muszę znowu nauczyć się działać, a nie planować.
Miałem kilka postanowień noworocznych i postanowiłem je przenieść z przyszłości i wdrożyć w teraźniejszość:)
Po co czekać!!!
- pierwszy z nich, to założyć zeszyt i dziękować każdego ranka za 5 rzeczy, tyle czasu minęło , a ja zrobiłem to dopiero dzisiaj rano :)
- drugie przeniesione z przyszłości postanowienie, to ten post:)
- trzecie jeszcze dzisiaj znowu zacznę ćwiczyć na trampolinie :)

Dopiero wstałem z łóżka przed godziną, więc na pewno jeszcze kilka postanowień noworocznych stanie się ,,starorocznymi", a tak naprawdę teraźniejszymi:)

Dziękuję za:
- Amelkę i Kaję
- rodziców rodzeństwo
- przyjaciół
- zdrowie
- owoce, warzywa i zielonki:)
- a i za orzechy wiadomka!!!
- blog
- internet
- 2010
- 2011
- teraźniejszość
-  miłość, nienawiść, obojętność, radość smutek, gniew, podniecenie i każde inne uczucie, które towarzyszy mi na co dzień
- dzień
- noc
- Was
- to, że MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ

Kocham Was ...
Owocnego dnia życzę:)

sobota, 23 października 2010

KANAPKA Z CUKINII

No i teraz powstaje pytanie, co zrobić z tym serkiem kalafiorowym???
I tu na pomoc przyszedł mi post Edytki sprzed kilku dni i powstała szybka ,,kanapka" z cukinii.

Składniki:
- cukinia
- serek kalafiorowy
- pomidor
- ogórek
- rzodkiewka


Sposób wykonania:
Obierz cukinię ze skórki. Moja nie była  zbyt duża, więc pokroiłem ją wzdłuż na 3 w miarę równej szerokości paski. Brzegowe skrawki można ściąć delikatnie z zaokrąglonej strony, tak aby leżały stabilnie. Paski powinny być takiej grubości, żeby nie łamały się podczas gdy będą służyć nam jako ,,chleb" przy naszej surowej wariacji kanapkowej:)


Smarujemy serkiem, dekorujemy resztą warzyw, kiełkami, czy co sobie tam wymyślicie i gotowe.







SMACZNEGO!!! 

SEREK KALAFIOROWY

Tak mnie dzisiaj natchnęło i powstał według mnie całkiem smaczny przepis.
Serek kalafiorowy zasmakował nawet mojej żonie, a to wcale nie takie proste, więc coś w tym naprawdę musi być.
Myślałem co by zrobić z tego jogurtu, żeby był bardziej przystępny smakowo i w pewnym momencie stwierdziłem, że kalafior nadawałby się do tego miksu doskonale.
Chwilę później jeszcze wpadło mi w rękę kilka innych składników, wrzuciłem je razem do blendera, no i proszę:)
Smak, kolor, konsystencja graniczące z ideałem:)

Składniki:
- jogurt orzechowy
- kalafior
- czosnek
- cebula
- suszone pomidory
- kurkuma



Sposób wykonania:
Wymieszać wszystko dokładnie w blenderze i



SMACZNEGO!!!

piątek, 22 października 2010

BALSAM DO UST

Domowych kosmetyków ciąga dalszy:)
Pora chyba jak najbardziej odpowiednia, żeby sobie coś takiego przygotować. Jesień i zima zawsze strasznie niszczą moje usta, więc bardzo się ucieszyłem jak znalazłem to cudo:)
Nie było łatwo zdobyć wosk pszczeli, ale myślę, że w Polsce powinno być dużo łatwiej niż u mnie, więc zachęcam!!!

Składniki:
- 2 łyżki rozdrobnionego wosku pszczelego
- 2 łyżki oleju kokosowego

UDAŁO MI SIĘ KUPIĆ TEŻ TAKIE MAŁE POJEMNIKI, ALE
MOŻECIE UŻYĆ STARYCH NP POJEMNIKÓW PO KREMACH.
Sposób wykonania:
Olej i wosk trzeba roztopić, żeby się dobrze wymieszały ze sobą do jednolitej konsystencji.
O ile z olejem nie ma większego problemu, to wosk potrzebuje znacznie większej temperatury i troszkę więcej czasu.
Po wymieszaniu szybko należy przelać do docelowego pojemnika, bo bardzo szybko zastyga.
Stosunek składników 1:1 był według przepisu, który znalazłem, ale myślę, że następnym razem dodam więcej oleju kokosowego, mam nadzieję, że wyjdzie troszkę bardziej miękka konsystencja.


Powodzenia!!!!

czwartek, 21 października 2010

SUROWY JOGURT ORZECHOWY

Przepis już był kilka miesięcy temu na blogu Eweliny, ale obawiam się, że pozostał niezauważony.
PRZEPIS EWCI
Od tego czasu doszło wielu nowych członków naszej E-RODZINKI i może warto przypomnieć to cudo, gdyż jest niezwykle wartościowe dla naszego organizmu.
Ewcia nazywa to serem i u niej proces ten przebiega dłużej, u mnie konsystencja będzie bardziej delikatna i zbliżona do jogurtu, wiec stąd nazwa jogurt:)
Zarówno ser jak i jogurt mają specyficzny smak i zapach (ser nawet gorszy), więc proponuję zacząć od jogurtu, a jak przyzwyczaicie kubki smakowe, to możecie pójść dalej:)
Orzechowy jogurt jest źródłem naturalnych kultur bakterii tak jak każde fermentowane jedzenie jak kapusta, czy ogórki kiszone.
Oprócz tego bakterie pomagają nam strawić orzecha (lub nasiona) zanim jeszcze zaczniemy jeść:)
Co to oznacza???
W wielkim skrócie, bakterie jeszcze na talerzu rozkładają białka, tłuszcze i cukry co w znacznym stopniu ułatwia i skraca procesy trawienia w naszym organiźmie zwiększając przy tym ich przyswajalność.
Najlepszym dowodem na to, że jest to prawdą dla mnie jest to jak się czuję po zjedzeniu takiego jogurtu.
Zupełnie nie mam uczucia ociężałości jak po zjedzeniu podobnej ilości orzechów w nie poddanych procesowi fermentacji, a po godzinie nawet po zjedzeniu dużej ilości jestem gotowy ćwiczyć, biegać, skakać co jest absolutnie niemożliwe po objedzeniu się orzechami.
Jak się objem orzechami, to nic tylko spanko mnie łapie i o aktywności nie ma mowy:)
Drugie w bardzo krótkim czasie ok 2 tygodni przytyłem jedząc jogurt 5 dni w tygodniu ponad 2 kg. Oczywiście ćwiczyłem w tym czasie, ale nie jakoś mega intensywnie.
Wniosek z tego taki, że nie jest to produkt dla kogoś, kto chce zgubić kilka zbędnych kilogramów, ale raczej dla witarian, którzy chcą nabrać trochę ciałka!!!
Nie zapomnijcie, że jeśli chcecie przybrać na wadze, to TRZEBA TYŁEK RUSZYĆ Z KANAPY i dać coś jeszcze z siebie:)

No i przepis:
Użyłem dość dużo orzechów, bo miałem je wykorzystać do czegoś innego, ale zapomniałem, Wy na pierwszy raz weźcie może max jeden kubek (a nawet mniej) i zobaczcie, czy jest to coś dla Was:)

Składniki:
- 2 kubki migdałów moczonych 24 godziny lub jakichkolwiek innych orzechów, czy nasion
- woda w takiej samej objętości jak orzechy po namoczeniu
- rejuvelac, herbata kambucha (o niej już wkrótce), woda po ogórkach, kapuście kiszonej, czy nawet testowałem z samą cytryną i też mi sfermentowało, bo bakterie są wszędzie i dodając je tylko przyspieszamy proces fermentacji, ale zajdzie on zarówno z naszą pomocą, jak i bez niej, można też dodać kupione probiotyki, ale myślę, że duży problem Wam sprawi znalezienie i kupienie właściwych


Sposób wykonania:
Mieszamy wodę, orzechy i nasze źródło bakterii (ja użyłem herbaty kambucha w ilości około 100ml) w blenderze i blendujemy do uzyskania jednolitej masy.
Wodę możecie dolewać stopniowo, tak aby jej nie przelać i żeby nasza masa nie zrobiła się zbyt rozciapana:)
Przelewamy do jakiegoś naczynia, przykrywamy szmatką, gazą, czy czymś w tym rodzaju i odstawiamy na 6-10 godzin w ciepłym miejscu, ale nie na bezpośrednim słońcu.
No i oto cały sekret :)
Możecie używać go jako dodatek do  szejków, baza do serów, czy cokolwiek sobie innego wymyślicie.
Życzę powodzenia i mimo wszystko życzę Wam SMACZNEGO!!!
Chociaż to ostatnie może być trudne:)

,,PŁATKI" NIE TYLKO ŚNIADANIOWE :)

Specjalnie dla Małgorzaty i Gosi, propozycja śniadanka dla ich pociech.

Składniki:
- mleko orzechowe
   ja zrobiłem z migdałów i kokosa
- owoce zarówno świeże jak i suszone
   u mnie banan, śliwka, pół jabłka i rodzynki


Sposób wykonania:
Pokroić owoce, zmieszać z mlekiem i zjeść:)

Można również całość zblendować i powstanie wspaniały szejk.
Kolejna opcja, można zblendować banana z mlekiem , co sprawi, że mleko będzie gęstsze i słodsze, więc dzieci z pewnością chętniej zjedzą takie śniadanko.


Życzę Wam i Waszym milusińskim SMACZNEGO!!!

środa, 20 października 2010

BARDZO WAŻNY POST

POST SKOPIOWANY OD EDYTY (WEGANKI W KUCHNI )



są takie akcje, w które wchodzę całym sercem. jedną z nich jest ta na rzecz Kubusia.
w jej ramach kulinarni blogerzy przygotowują pyszności, z których dochód w całości przeznaczony jest na pomoc małemu Kubusiowi.
osoba, która wygra licytację otrzyma ode mnie ten dżem:


licytować można tutaj.
inne aukcje charytatywne na rzecz Kuby tutaj.
a o samym Kubusiu można przeczytać tu.
zapraszam smakoszy do licytacji, kulinarnych blogerów do włączenia się do akcji pomocy Kubusiowi, a wszystkich proszę o pomoc w rozpropagowaniu informacji o akcji.

niedziela, 17 października 2010

MITY NA TEMAT GRZYBÓW

Czasem zła reputacja przykleja się nawet do żywności, a powtarzanie negatywnych informacji na temat owoców i warzyw bywa wystarczającym powodem do rezygnacji z ich spożywania. Według Maureen Callahan, reporterki CNN podobna sytuacja miała miejsce z takimi produktami jak jajka, orzechy, awokado, kawa czy grzyby. W jednym ze swoich artykułów postanowiła ona obalić kilka panujących mitów na temat tych produktów. Poniżej część dotycząca grzybów.
MIT: Grzyby są produktem o znikomych wartościach odżywczych.

PRAWDA:Grzyby są produktem niskokalorycznym, w około 90 % składają się z wody a w 100 g jest jedyne 15 kcal.
Ponadto coraz poważniej zaczynają się nimi interesować naukowcy.
Dotychczasowe badania przeprowadzone na zwierzętach wskazują, że zawarte w nich związki chemiczne wykazują działania stymulujące układ immunologiczny oraz stanowią doskonałą profilaktykę przeciw rakową.
Najnowsze badania naukowców z Uniwersytetu w Pensylwanii potwierdzają także, że pieczarki zawierają L-ergothioneine, czyli przeciwutleniacz, który do tej pory nie został stwierdzony w żadnym z produktów spożywczych.
Amerykańscy Specjaliści do spraw żywienia podkreślają, że grzyby wpływają korzystnie także na ciśnienie krwi. Dzięki dużej zawartości potasu z powodzeniem obniżają one ciśnienie.
Mało kto wie, że pięć średniej wielkości kapeluszy pieczarek ma więcej potasu niż pomarańcza”!!!

Źródło : http://grzyby.grzybnia.p

sobota, 16 października 2010

SZAMPON NR 1

Hejka kochani, dzisiaj kolejny z moich jak Ewcia to określa ,,BZIKÓW" :)
Pewnie wolicie posty kulinarne i postaram się o nie w niedługiej przyszłości, bo póki co, to nic nowego nie przygotowuję, więc nie ma się czym z Wami nawet podzielić.

,,Szampon", który dzisiaj zaprezentuję jak dla mnie jest rewelacja.
A jesli ja tak mówię, to możecie mi wierzyć, bo kocham moje długie pióra jak cholera :)
Jednak, to co sprawi, że moje włosy będą piękne i puszyste nie koniecznie będzie służyć Wam.
Nie martwcie się o nic, bo przepisów będzie kilka, więc metoda prób i błędów może znajdziecie coś dla siebie.
Przyznam, że ten przepis nie jest najwygodniejszy na świecie, bo za każdym razem trzeba przygotować nową miksturę, no ale czego się nie robi dla ładnych włosów :)
Nie bez znaczenia jest też to, że naprawdę mam bzika na wyeliminowanie, jak największej ilości chemii  z mojego codziennego życia.

Składniki:
- 4 łyżki stołowe sody oczyszczonej
-  3/4 kubka octu  jabłkowego
- ok 2 litrów ciepłej wody



Przydadzą się też np 2 słoiki litrowe, ja używam 2 butelek po ,,naturalnym" dużym soku KUBUŚ, mają wąską szyjkę więc wygodniej polewa się nimi włosy :)

Przygotowanie:
Jak wszystkie moje przepisy mega proste!!!
Do jednej butelki (słoika, czy co sobie tam wymyślicie) wsypujemy sodę, do drugiego wlewamy ocet i zalewamy ciepłą wodą, wstrząsnąć, zamieszać i do dzieła!!!
Temperatura wody taka, żeby nie sprawiała dyskomfortu podczas polewania głowy.
Na początek powoli i dokładnie polewamy całe włosy i ,,skalp" woda z sodą i przez chwilę wmasowujemy w skórę głowy i włosy.
Wmasowujemy jak szampon, tylko, że piany nie ma :(
Po chwili spłukujemy zawartością drugiej butelki, i może coś zacząć bulgotać i syczeć wam na włosach, to normalne, więc bez obaw :)
Możecie na koniec spłukać wodą i koniec zabiegu!!!
Jak zawsze już od jakiegoś czasu badam działanie na zwierzątku laboratoryjnym, czyli na sobie:) 
W przypadku moich włosów, po wyschnięciu rozczesują się tak jak nigdy. Nawet gdybym kiedyś użył dużo odżywki, to i tak nie byłem wstanie tak gładko rozczesać włosów.
Włosy są puszyste i nie przetłuszczają się tak szybko jak kiedyś, i nawet jeśli następnym razem po kilku dniach umyję włosy sklepowym szamponem, to i tak efekt tej mikstury jest na tyle trwały, że widać to wyraźnie, nawet przy kolejnych myciach.
Więc jeśli nie chce Wam się tego mieszać za każdym razem, to raz na tydzień, dwa, nawet raz na miesiąc i tak będzie ok:)
Dwa minusy, choć tak naprawdę jak dla mnie to jeden:
1) włosy dopóki są mokre, to pachną octem:), po wyschnięci wszystko wraca do normy, ale np jak zmokniecie, to zapach powraca, mi to nie przeszkadza, ale może to być minus
2) wysusza mi się skóra na twarzy, tam gdzie skóra ma kontakt z miksturą, ale zauważyłem, że za każdym razem mniej, tak jakby stary naskórek się złuszczył i pozostał już tylko nowy zdrowy i silny, a to byłby dobry objaw:)
Jak widzicie nawet minusy przechodzą w plusy, więc polecam!!!

wtorek, 12 października 2010

PASTA DO ZĘBÓW ALBO RACZEJ COŚ ZAMIAST NIEJ :)

Muszę się pochwalić, że dzisiaj był ostatni dzień mojego kursu REIKI, a poniżej mój dyplom:)
Niby nic wielkiego, ale dla mnie bardzo ważna sprawa.
Zobaczymy jak REIKI będzie się się u mnie rozwijało, ale z pewnością będę chciał zrobić przynajmniej drugi stopień za kilka miesięcy. Dokładnie kiedy nie wiem, ale muszę czuć, że jestem gotowy, co z moim krytycznym podejściem do samego siebie może oznaczać, że nie tak prędko:)



Ostatnio pisałem o oleju kokosowy i smuciłem się , ze tak trudno kupić u mnie orzecha w całości.
Wszechświat zlitował się słysząc moje żale i zawalił supermarkety orzechami, tak że teraz nie jestem wstanie ich przejeść:)
Zbieg okoliczności ktoś powie???
No to niech se gada, ja wiem swoje:)





No, ale miało być o paście do zębów, więc przechodzimy do tematu właściwego;)

Od miesiąca testuje jak zawsze na sobie ,,pastę" do zębów. 
Póki co zęby mi nie wyleciały, a nawet stały się bielsze i sam mam takie lepsze poczucie świeżości w ustach, więc test uważam za jak najbardziej udany, dlatego dzisiaj podzielę się num z Wami.


Składniki:



- 1 łyżka stołowa roślinny olej glicerynowy
- 1 łyżka stołowa sody oczyszczonej
- 2 łyżki wody
- 5 kropli olejku eterycznego (wydaje mi się, że mięta jest tu najodpowiedniejsza:))
- mały słoiczek lub coś w tym stylu (najlepiej z ciemnymi ściankami, olejek eteryczny dłużej zachowa świeżość)


Sposób wykonania:
Mieszamy wszystkie składniki razem i gotowe:)


Konsystencja naszej ,,pasty" będzie bardzo wodnita, więc polewamy powoli szczoteczkę i szorujemy ząbki tak jak to robiliśmy do tej pory :)
Mogą występować na początku krwawienia z dziąseł, co jest normalnym objawem, powinny one ustąpić po około tygodniu.
To na tyle, ja jestem bardzo zadowolony z tego wynalazku, mam nadzieję, że Waszym ząbkom też będzie służył!!!

sobota, 9 października 2010

OLEJ KOKOSOWY - BALSAM DO CIAŁA

Hej kochani, dłuższa przerwa, ale już jestem:)
Strasznie byłem rozbity podjadałem sobie ciepłego jedzonka, może i nie tak sporo, ale każdego dnia zwłaszcza wieczorową porą nie mogłem się powstrzymać i jakaś jajecznica, albo naleśniki skwierczały na patelni:)
Nie chodzi o to, że je jadłem, bo czasami daje się skusić na to czy na tamto i jak wiecie wcale już nie miałem z tego powodu wyrzutów sumienia. Wiecie jak ciężko pozbyć się starych nawyków żywieniowych, więc czasem sobie skubnąłem to, czy tamto, ale zawsze to było ,,pod kontrolą". Tym razem, niestety nie było szans się powstrzymać, każdego wieczora musiałem coś zjeść na ciepło i choćbym nie wiem jak mocno z tym walczył, zawsze kończyło się porażką.
Po kilku przegranych wieczorach postanowiłem nie walczyć wcale i poddałem się:)
Nadal znaczna większość mojego dziennego pożywienia była surowa (gł owoce), ale nie było mowy o zrobieniu soku, czy szejka, jeśli już zabierałem się za przygotowywanie jedzenia, to było to na ciepło:)
Pogłębiało to zły nastrój, złe samopoczucie, energia odpływała daleko, ale dobrze mi było w tym:)
Nie wiem jaki macie lub mięliście stosunek do alkoholu, ale ja piłem kiedyś dużo (albo i nawet trochę więcej) i mimo, że nie upijałem się często, tak mocno, mocno, to raz na jakiś czas lubiłem się skatować tak, żeby na drugi dzień mieć mega kaca.
Dzisiaj tak samo traktuję np pizze, jak chcę ,,uziemić", poczuć, że żyję wystarczy zamówić wielka wegetariańską przez telefon, a kolejne dwa dni mam kaca, który przypomina mi, że mam ciało, które podczas złego traktowania daje sobie przypomnieć o sobie!!!
Takie jakby rozmowy z ciałem według Ewci:)
Jak za długo zapominam o swoim ciele i jego znaczeniu, to samo prosi się o ,,kopa w ..." :), potem jest czas skruchy i przemyśleń. Ciało, umysł i dusz uniesione oczyszczaniem, po chwilowym kulinarnym zaniedbaniu  znowu doceniają ten błogostan, który wcześniej nazywały codziennością i przestały go doceniać.
Jest to bardzo twórczy czas jak dla mnie i chyba nadal go potrzebuję:)
Za każdym razem jakieś stare ,,brudy" są usuwane razem ze świeżymi zanieczyszczeniami.

No, ale miało być o Oleju kokosowym.



Skupiam się na oleju kokosowym, gdyż kokos u mnie w Irlandii jest dość ciężko dostać, więc jestem zmuszony używać oleju kokosowego, ale ostatnio kokosa też znalazłem.
Problem był przy jego otwarciu, ale posłużyłem się starą niezawodną metoda i po prostu potraktowałem go młotkiem.
Nie opierał się długo :)

Do czego używam tego cudownego oleju??
Raczej do czego nie używam:)
Sam olej jest w postaci stałej, a nie płynnej jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni, ale wystarczy naprawdę 25-26 stopni i pięknie się rozpuszcza.
Dodaje go do sałatek, szejków, jogurtów orzechowych, generalnie do wszystkiego:)
Pewnego dnia postanowiłem pójść kawałek dalej z jego zastosowaniem i wysmarowałem się olejem kokosowym jak balsamem do siała.
Efekt????

WOW!!!!

Nigdy nie miałem tak dobrego balsamu, kremu do twarzy, ust, czy co jeszcze nim chcecie kremować :)
Jak dla mnie i dla mojego rodzaju cery REWELACJA!!!!!!
Wspaniale nawilża skórę, ale wcale jej nie przetłuszcza, długo by pisać słowa zachwytu sami spróbujcie!!!
Udało mi się namówić do stosowania oleju zamiast kremu min moją żonę i kilku znajomych i oni też z niedowierzaniem oddzwaniali do mnie, że przerosło to ich najśmielsze oczekiwania!!!
Mam nadzieję, że na waszą skórę podziała równie dobrze jak na moją i że dzięki temu kolejna chemia w waszym życiu zostanie wyeliminowana :)

A teraz trochę faktów, artykuł ten znalazłem już wcześniej na innej stronie i adres, który podam nie jest i tak właścicielem tego tekstu, ale ie mogę znaleźć oryginału, więc zadowolimy się tym:

http://zdrowie.helfy.pl/2008/08/krol-wsrod-olejkow-jedyny-w-swoim-rodzaju/

Kokos (Cocos Nucifera)
Twarz małpy
Naukowa, botaniczna nazwa kokosu to cocos nucifera. Dawni badacze hiszpańscy nazwali go “coco” co oznacza “twarz małpy”, ponieważ orzech kokosu ma trzy wgniecenia (oczy) na owłosionej powierzchni przypominającej właśnie głowę i twarz małpy. Nucifera znaczy “dźwigający orzechy”.
Kokos jest źródłem wielu witamin i dostarcza mnóstwo składników odżywczych w postaci orzecha, soku, mleka i oleju. Od pokoleń z powodzeniem spożywany jest na całym świecie. Na licznych wyspach kokos jest podstawowym komponentem diety dostarczającym większość składników, których potrzebuje nasz organizm.
Drzewo życia
Kokos jest bardzo pożywny i bogaty w błonnik oraz różnego rodzaju witaminy i minerały. Klasyfikuje się do jedzenia “funkcjonalnego” ponieważ spożywanie tego odżywczego orzecha jest bardzo korzystne dla zdrowia. Szczególne zainteresowanie dotyczy oleju kokosowego, ponieważ posiada o wiele większe właściwości lecznicze niż jakikolwiek inny olej spożywczy. Wśród Azjatów i mieszkańców Pacyfiku jest w bardzo dużym stopniu stosowany w medycynie tradycyjnej. Mieszkańcy wysp Pacyfiku postrzegają olej kokosowy jako lekarstwo na wszystkie choroby. Palma kokosowa zwana jest “drzewem życia” gdyż dzięki swym bezcennym orzechom stanowi niesamowitą wartość zarówno w dziedzinie żywienia jak i w medycynie. Zaledwie niedawno naukowcy odkryli sekret zadziwiającego, leczniczego działania kokosu.
Stosowanie kokosu w medycynie tradycyjnej
Na całym świecie kokos używany jest w leczeniu wielu różnych problemów zdrowotnych tj. wrzody, astma, łysienie, zapalenie oskrzeli, kontuzje, sińce, oparzenia, przeziębienia, zaparcia, kaszel, puchlina, czerwonka, ból ucha, gorączka, zapalenie dziąseł, rzeżączka, nieregularne lub bolesne miesiączki, żółtaczka, kamienie nerkowe, wszy, niedożywienie, mdłości, wysypka, świerzb, szkorbut, infekcje skóry, ból gardła, opuchlizna, kiła, ból zęba, gruźlica, guzy, dur brzuszny, owrzodzenia, rozstrój żołądka, osłabienie, zranienia…
Olej kokosowy - dlaczego król?
Wiadomo już, że dzięki błonnikowi i odżywczym składnikom orzech kokosowy dostarcza bardzo wielu korzyści dla zdrowia, lecz prawdziwym hitem, rewelacją, diamentem niezwykle wyróżniającym się na estradzie medycznej i zdrowego odżywiania jest właśnie on… - Olej kokosowy:)
Błędnie kiedyś myślano, że nie jest zdrowy ze względu na wysokonasyconą zawartość tłuszczu. Jednak, znany jest dziś z wyjątkowych właściwości zdrowotnych i dowiedziono, że tłuszcz oleju kokosowego jest unikalnym, jedynym, który całkowicie różni się od większości innych tłuszczów. Teraz odbiera długo opóźniające się uznanie za to, że stanowi zdrowe, odżywcze pożywienie.
Olej kokosowy jest opisywany jako “najzdrowszy olej na ziemi”. To dosyć mocno przyciągające uwagę stwierdzenie. Co sprawia, że olej kokosowy jest tak dobry? Co sprawia, że jest całkowicie inny od pozostałych olejów, zwłaszcza innych, nasyconych tłuszczów?
Różnicę stanowi molekuła tłuszczu. Wszystkie tłuszcze i oleje składają z molekuł zwanych kwasami tłuszczowymi. Są dwie metody klasyfikowania kwasów tłuszczowych. Pierwsza z nich jest dość powszechna, oparta jest na nasyceniu. Istnieją tłuszcze nasycone, tłuszcze jednonienasycone i tłuszcze wielonienasycone. Inny system klasyfikacji oparty jest na rozmiarze molekuł lub długości łańcucha węglowego z zawartym w każdym ogniwie kwasem tłuszczowym. Kwasy tłuszczowe składają się z długich łańcuchów z atomów węgla połączonych z atomami wodoru. W tym systemie wyróżnia się kwasy tłuszczowe krótkołańcuchowe (SCFA), kwasy tłuszczowe średniołańcuchowe (MCFA) i kwasy tłuszczowe długołańcuchowe (LCFA). Olej kokosowy w przeważającym stopniu składa się z kwasów tłuszczowych średniołańcuchowych (MCFA), również znanych jako trójglicerydy średniołańcuchowe (MCT).
Znaczna Większość spożywanych tłuszczów czy olejów, nieważne czy nasyconych czy nienasyconych, pochodzenia zwierzęcego czy roślinnego składa się z kwasów tłuszczowych długołańcuchowych (LCFA). Spośród spożywanych przez nas tłuszczów 98% stanowią kwasy tłuszczowe długołańcuchowe (LCFA).
Rozmiar kwasów tłuszczowych jest niezwykle ważny. Dlaczego? Dlatego, że nasze ciała reagują i metabolizują każdy kwas tłuszczowy inaczej w zależności od jego rozmiaru. Tak więc, fizjologiczne efekty MCFA zawartych w oleju kokosowym są znacznie inne od tych, które są wynikiem LCFA, o wiele częściej występujących w naszym pożywieniu. Nasycone kwasy tłuszczowe w oleju kokosowym to w przeważającej większości kwasy tłuszczowe średniołańcuchowe. Zarówno nasycone jak i nienasycone tłuszcze zawarte w różnym pożywieniu, m.in. mleku i roślinach (włącznie z większością wszystkich olejów roślinnych) składają się z LCFA.
MCFA bardzo różnią się od LCFA. Nie mają negatywnego skutku na cholesterol i pomagają w ochronie przeciw chorobom serca. MCFA obniża ryzyko miażdżycy tętnic i chorób serca. To przede wszystkim kwasom tłuszczowym średniołańcuchowym (MCFA) olej kokosowy zawdzięcza swoją wyjątkowość oraz wszechstronną pożyteczność.
Istnieje bardzo niewiele dobrych, dietetycznych źródeł kwasów tłuszczowych średniołańcuchowych MCFA. Najlepszym źródłem bez wątpienia jest olej kokosowy, a poza nim również palmowy.
Stosowanie kokosu w medycynie współczesnej
We współczesnej medycynie stosowanie kokosu wykracza poza wyżej wymienione dolegliwości. Dowiedziono naukowo, że kokos w różnej postaci dostarcza wszechstronnych korzyści dla zdrowia. Badania na ten temat są publikowane w czasopismach medycznych, oto niektóre z nich:
  • Zabija wirusy powodujące grypę, opryszczkę, odrę, żółtaczkę typu C, SARS, AIDS i inne choroby
  • Zabija bakterie będące przyczyną wrzodów, zapalenia gardła, zapalenia dróg moczowych, ubytków oraz chorób dziąseł, zapalenia płuc, rzeżączki i innych chorób
  • Zabija grzyby i drożdżaki powodujące kandydozę, grzybicę, min. stóp, pleśniawkę, pieluszkowe zapalenie skóry niemowląt i inne infekcje
  • Usuwa lub zabija tasiemca, wszy, lamblię i inne pasożyty
  • Stanowi źródło pożywnej, szybkiej energii
  • Zwiększa energię i wytrzymałość oraz poprawia wydajność fizyczną i sportową
  • Poprawia trawienie oraz wchłanianie innych składników pokarmowych, tj. witaminy, minerały oraz aminokwasy
  • Polepsza wydzielanie insuliny i wykorzystanie glukozy we krwi
  • Przynosi ulgę trzustce i systemowi enzymów uwalniając je od efektów od stresu
  • Łagodzi symptomy związane z zapaleniem trzustki
  • Pomaga uśmierzyć symptomy i redukuje ryzyko związane z cukrzycą
  • Redukuje problemy związane ze złym wchłanianiem pokarmu i mukowiscydozą
  • Poprawia wchłanianie wapnia i magnezu oraz wspomaga rozwój mocnych kości i zębów
  • Chroni przed osteoporozą
  • Zapobiega symptomom chorób pęcherzyka żółciowego oraz chorób Leśniowskiego-Crohna jelita grubego, zapalenia okrężnicy wrzodziejącej i owrzodzeń żołądka
  • Poprawia trawienie oraz prace jelit
  • Uśmierza ból oraz podrażnienie spowodowane hemoroidami
  • Redukuje zapalenia
  • Wspomaga leczenie i regenerację tkanek
  • Podtrzymuje i wspomaga funkcje systemu obronnego organizmu
  • Chroni ciało przed rakiem piersi, okrężnicy i in.
  • Poprawia poziom cholesterolu zmniejszając ryzyko chorób serca
  • Chroni przed miażdżycą tętnic
  • Pomaga zapobiec chorobom przyzębia i próchnicy zębów
  • Pełni funkcję ochronnego przeciwutleniacza
  • Chroni ciało przed szkodliwymi wolnymi rodnikami, które powodują przedwczesne starzenie i choroby zwyrodnieniowe
  • Nie usuwa rezerw przeciwutleniaczy w przeciwieństwie do innych olejów
  • Poprawia wykorzystanie funkcji podstawowych kwasów tłuszczowych i chroni je przed utlenieniem
  • Usuwa symptomy związane z chronicznym zmęczeniem
  • Uśmierza objawy łagodnego rozrostu stercza (powiększenia prostaty)
  • Łagodzi napad padaczkowy
  • Chroni przed chorobami nerek oraz pęcherza moczowego
  • Rozpuszcza kamienie nerkowe
  • Zapobiega chorobom wątroby
  • Ma mniej kalorii niż wszystkie inne tłuszcze
  • Wspomaga funkcje tarczycy
  • Wspomaga utratę nadmiaru wagi polepszając metabolizm
  • Jest używany przez organizm do produkcji energii, a nie do odkładania się w postaci tłuszczu jak w przypadku innych tłuszczów spożywczych
  • zapobiega otyłości i problemom nadwagi
  • Stosowany na zewnątrz chroni skórę przed infekcjami
  • Łagodzi objawy związane z łuszczycą, zapaleniem skóry, egzemą
  • Wspomaga naturalną, chemiczną równowagę skóry
  • Zmiękcza skórę zapobiegając jej przesuszeniu oraz łuszczeniu się
  • Zapobiega zmarszczkom, obwisłej skórze oraz plamkom na ciele
  • Sprzyja zdrowemu wyglądowi skóry i włosów
  • Dostarcza ochrony przed szkodliwymi skutkami ultrafioletowego promieniowania słonecznego
  • Pomaga kontrolować łupież
  • Nie wytwarza szkodliwych produktów ubocznych podczas gotowania w normalnej temperaturze, w przeciwieństwie do innych olejów roślinnych
  • Nie ma szkodliwych czy dyskomfortowych skutków ubocznych
  • Jest całkowicie nietoksyczny dla ludzi

środa, 6 października 2010

PRÓBNY TORT URODZINKOWY

Miałem napisać dzisiaj jakiś post, ale cały dzień pochłonęły nam, inne zajęcia, związane także z odżywianiem, ale zupełnie nie witariańskim:)
Obiecałem sobie, że nie będzie na moim blogu takich przepisów, ale przepisu nie będzie tylko pochwała dla zdolności kulinarno-artystycznych jakie posiada moja wymaŻONA :)
Wypieki na naszym stale są raczej rzadkością i ten oto tort jest pierwszym tortem jaki Kaja upiekła w życiu, więc tym bardziej efekt jest oszałamiający jak dla mnie!!!
Amelka jest na etapie księżniczek (o książętach póki co nic mi nie wiadomo, a zazdrosny ze mnie tatuś, więc mam nadzieję, że to  jeszcze nie czas:)) i Kaja na jej 4 urodzinki chciała zrobić dla niej jej ulubioną postać bajkową, czyli ,,Kopciuszka".



Myślę, że próba udana i mam nadzieję, że nie narobiłem Wam smaka na absolutnie niezdrowy tort:)
PAMIĘTAJCIE TO NIE JEST WYPIEK WITARIAŃSKI HAHHAHAH :)
Ja jako jedyna osoba postronna w domu musiałem spróbować i ocenić, czy nadaje się to na tort urodzinkowy, którym poczęstujemy gości, więc chcąc nie chcąc musiałem go spróbować, ale powiem szczerze, że cała przyjemność po mojej stronie:)

EFEKT KOŃCOWY PRACY KAJKI

EFEKT PRACY AMELKI (Z POMOCĄ KAJKI WIADOMO;))
 Może to nie miejsce na takie rzeczy, ale chciałem się pochwalić moimi zdolnymi dziewczynami:))

BUZIAKI!!!!

piątek, 17 września 2010

ODŻYWIANIE AMELKI








Oto my- spacerek w górach:)


Witam Wszystkich Serdecznie!

Widzę,że nadszedł czas, żeby dołączyć do Marcina bloga, bo pytanie dotyczy mojej córci:)
Na początku chciałam odpisać w komentarzu- jednak za wiele tego na komentarz więc Marcin zaproponował mi, żebym napisała swojego posta:) Za co dziękuję!!!!

Mam na imię Kaja i jestem żoną Marcina a mamą Amelki. Nie zabierałam na początku głosu- bo jakoś to nie w moim charakterze tak się "uzewnętrzniać" przed obcymi:) - choć teraz widzę, że "obcy" stali się bliscy:) Zrażona też byłam dyskusjami o wegetarianizmie 13 lat temu (kiedy na tą dietę przeszłam)- bo na początku chciałam dzielić się z rodziną i ze znajomymi moimi odczuciami- ale ludzie raczej dziwnie do mojego entuzjazmu podchodzili:) Więc przez te lata nauczyłam się, że dieta jest naszą prywatną sprawą:)

No i tyle wstępu. A teraz odpowiedź na Twoje pytanie Bogusiu (plus kilka dodatkowych informacji o ciąży i Amelce)
W pierwszych tygodniach ciąży wybrałam się do dwóch różnych lekarzy ginekologów (nie wegetarian:) z zapytaniem czy prowadzili wegetariańską ciąże i co oni o tym sądzą- opowiedziałam, że już 8 lat nie jem mięsa. Obaj niezależnie potwierdzili, że nie ma żadnych przeciw skazań i gdyby moja dieta była nieodpowiednia to ciało po 8 latach już by mnie informowało. A zdrowie miałam (mam) bardzo dobre plus wyniki krwi idealne. I tak minęło przepięknych 9 m-cy (choć niektórzy z rodziny obawiali się o mnie bo mało tyłam w ciąży...) Dodam, że w ciąży nie miałam problemów z porannymi mdłościami. Przez ten cały czas ani razu nie wymiotowałam (niedawno Marcin dokopał się do informacji, że poranne mdłości kobiet ciężarnych- to nic innego jak oczyszczanie się organizmu z toksyn). 18.10.2006 urodziła się Amelka z wagą ponad 4 kg, 10 punktów w skali Apgar. Małą karmiłam piersią- jednak po kilku dniach okazało się, że jest alergiczką i pediatra powiedział mi, że albo przejdę na sztuczny pokarm albo ze swojej diety wykluczę wszystko co ją może uczulać. Oczywiście zasugerował odrzucić nabiał a reszta metodą prób i błędów. Po kilku tygodniach udało się odrzucić to co niefajne... i moja dieta stała się tak uboga, że znowu rodzina drżała ze strachu:) Przez 11 mcy karmiłam Amelkę piersią. Bardzo dobrze się rozwijała więc my jako rodzice nie martwiliśmy się. Od 6 m-ca doszły pokarmy stałe- wtedy wspierałam się na "słoiczkach " plus sama robiłam zupki warzywne (ja robiłam bez mięsa) słoiczkowe były z mięsem. Marcin wtedy był jeszcze jedzącym mięso a moje nastawienie było takie, że skoro Amelka ma rodziców z różnymi metodami odżywiania to ona je jedno i drugie... a kiedyś wybierze sama:) Do dziś pamiętam jak Amelka miała 7 m-cy i w sklepie musiałam tyłem podjeżdżać wózkiem do półki z marchewkami- żeby mała nie widziała. Bo jak zobaczyła marchewkę to płacz i histeria, że ona chce już teraz jeść. A trzeba było przecież umyć. Więc tak mama po kryjomu przed córką marchewki kupowała:) Dodam tylko, że scen płaczu o zabawkę w sklepie aż do dzisiaj nie mieliśmy:) Więc tak mała od 7 m-ca życia z jednym ząbkiem zajadała całą - nie pokrojoną marchewkę. (piszę o tym bo na przeglądzie ząbków ok pół roku temu- dentystka zapytała co twardego dawaliśmy Amelce do jedzenia- bo tak idealne dziąsła to tylko w książkach widziała:) -jednak mimo, że słodycze "od święta" je to dziurki się nie ustrzegliśmy:(
Po zakończeniu karmienia piersią Amelka nie dała się przekonać do sztucznego mleka (oj jakie te dzieci mądre) ale, że rodzic słuchał lekarzy, że dziecko nabiału potrzebuje.. to próbowałam jej robić kaszki z mleczkiem ( Bebilon Pepti- dla alergików)... jakiś miesiąc Amelka jadła kaszki (ale trzeba było ją wtedy czymś zająć- bajka, samoloty wlatujące do buzi itp.) Tuż po roczku stwierdziłam, że to jest bez sensu, że ona tego nie lubi... wiedziałam, że mleko nie jest zdrowe, że jak nabiał to lepiej przetwory typu jogurty (bo w jogurtach proces zakwaszania już bakterie zrobiły i organizm lepiej je przyjmuje- nie męczy się tak). I tak roczne dziecko zostało pozbawione mleka całkowicie!
Jadła głównie zupki warzywne, przeciery z jabłuszek i dużo innych owoców. Potem pojawił się ryż i makaron. W wieku ok 2 latek zaczęła jeść na obiad praktycznie to co my- a ja gotowałam wegetariańsko. Nigdy nie przesadzałam z soją- jakoś nie jestem jej fanką- lubię ale od czasu do czasu- tak może raz na miesiąc. Amelka nie chorowała, dobrze się rozwijała- więc powodów do obaw nie mieliśmy żadnych.

Na łące

Jak Amelka miała 3 lata to nastąpiła wielka zmiana w naszym domu. Przemiana Tatusia! Co również wpłynęło znacznie na jego kobiety:) W skrócie to wygląda to tak: My (dziewczyny) nadal jemy gotowane jedzenie... jemy też nabiał (choć rzadko). Całkowicie jestem przekonana, że dieta surowa jest cudna! Jednak nie popadam w skrajności i jakoś nie wyobrażam sobie zimą nie zjeść ciepłej zupy. Można powiedzieć, że do obiadu jesteśmy na surowo- bo nawet Amelka nauczyła się na śniadanie wcinać owoce a nie chlebek (choć czasami jak ma ochotę to je chlebek).
Dla mnie łatwo jest decydować o sobie... bo to ja poniosę wszystkie konsekwencję swojego wyboru... jednak decyzja o żywieniu dziecka już nie jest taka łatwa. Pocieszam się, że ludzie tacy jak Garson czy Tombak też jedzą gotowane. Tombak gdzieś wspomniał, że już jest dobrze jeśli 5 dni jemy super zdrowo a 2 robimy sobie "święto". U nas (dziewczyn) mniej więcej to tak wygląda. Dla mnie nierealnym by było zabronić mojemu dziecku jedzenia wszystkiego co wg mnie jest nie do końca zdrowe. Nie chciałabym, życia gdzieś tam na odludziu:) żeby małą odizolować od słodyczy i wszystkiego złego. W wieku 4 lat można jeszcze czegoś zabronić, nakazać- ale już za 2 latka będzie ciężej. Wyszliśmy z założenia, że nie żyjemy w iluzji, iż np. czekolada nie istnieje... Amelka wie, że istnieje... wie, że jest smaczna... ale również wie, że jest niezdrowa i można ją jeść tylko czasami. Uczymy ją dając przykład co jest dobre a co nie za bardzo dla naszego zdrowia. Sądzę, że udało nam się znaleźć ten "złoty środek" dla naszego dziecka.

Mam takie swoje przekonanie, że dobrze jest zmieniać swoją dietę na lepsze pomału... dzieci nie lubią radykalnych zmian. Wg mnie nie możemy z dnia na dzień przewrócić życia naszego dziecka do góry nogami, tylko dlatego, że my się zmieniamy. Na początku sami nie jesteśmy pewni czy nam się uda w czymś wytrwać. Musimy też mieć na względzie, że nie żyjemy sami... są babcie, dziadkowie, ciocie (którzy jak mądrzy to szanują zdanie rodziców) ale są też przedszkola, znajomi z podwórka czy szkoły na których nasz wpływ jest bardzo niewielki. Są ludzie, którzy pokażą naszemu dziecku czy tego chcemy czy nie, że istnieją słodycze itp rzeczy- więc chyba nie ma sensu ukrywania tej "złej" strony świata przed naszym skarbem. Sądzę, że lepiej pokazać, nie zabraniać ale nauczyć, że niezdrowe rzeczy to tylko od "święta". (i żeby nikt nie odczytał tego, iż namawiam do jedzenia słodyczy- bo uważam, że słodycze to wymyślił ktoś kto dzieci nie kochał).

Halloween 2009

No to się rozpisałam. Podsumowując: Amelka z mamą kibicuje tacie w jego diecie! Próbujemy coraz to nowych potraw... jedne przepyszne inne nie na nasze podniebienia:) Można by nas określić jako wegetarianki z zamiłowaniem do surówki:)

Z każdym miesiącem zjadamy więcej surowego... małymi kroczkami dążymy do surowego jedzenia.. myślę że zatrzymamy się gdzieś tak jak będzie 70% surowego- te 25% zostawimy na coś ciepłego (a 5% na słodkie grzechy).
I tu jeszcze taka podpowiedź, że ważne jest aby te "słodkie grzechy" nie były codziennie! Bo lepiej raz w miesiącu dać dziecku całą czekoladę niż codziennie kostkę (cukier hamuje prawidłowe działanie białych krwinek- które odpowiedzialne są za odporność).

Z faktów:
Jeśli używamy cukier to tylko brązowy (no chyba że dwa razy w roku coś piekę to wtedy biały).
W naszym domu nie ma słodyczy- jemy okazjonalnie u kogoś- lub jak jest taka potrzeba to coś kupujemy ale nigdy nie na zapas.
Nasze pyszne przekąski to: kalarepa, zielony groszek, marchewka (chrupiące jak chipsy a jakie zdrowe:)
Z wydatków na jedzenie to ok 80% przeznaczamy na warzywa i owoce a 20% to cała reszta (chleb, nabiał, makarony, ryż itp).

No i ulubiony obiad Amelki z ostatnich tygodni to kolba kukurydzy, gotowane ziemniaki- gotuje w skórce, nie solę, plus kalafior lub marchewka.

Jeśli chodzi o Amelki zdrowie- to za miesiąc skończy 4 latka a tak naprawdę to tylko raz była chora- rok temu zapalenie płuc.
Poza tym jedna choroba zakaźna w wieku 6 m-cy tzw. trzydniówka.
Czasem mała załapuje katar i ma kaszelek. Nie podajemy jej, wtedy żadnych lekarstw typu syrop na kaszel (bo wg nas nie powinno się sztucznie hamować takich objawów jak katar czy kaszel- które właśnie są objawem samoleczenia się organizmu) -jeśli zachodzi potrzeba to podajemy jej lekarstwa homeopatyczne (ale to już inna historia).

No to teraz już kończę! Rozpisałam się, ale niestety nie da się zwięźle ująć tak ważnego tematu jakim jest żywienie dzieci.
Zaznaczam jeszcze tylko, że nie jestem żadnym ekspertem... robię to co mi serce podpowiada ..czasem zagłuszając rozum.

Nasza ostatnia "ręczna robótka" które uwielbiamy:)
Gra planszowa.

Pozdrowienia dla wszystkich!
Kaja


wtorek, 14 września 2010

GRZYBOBRANIE

Jak wiadomo sezon na grzyby w pełni, wiec wspólnie całą rodzinką wybraliśmy się na grzybki.
Nie znam lasów w okolicy Dublina i kompletnie nie wiedziałem gdzie powinniśmy pojechać, ale co tam:)


Pogoda trafiła nam się super, chociaż ostatnio dość kapryśna bywa.
Niestety jeśli zapytacie ile grzybów znaleźliśmy, to nie odpowiem, jednak uzbieraliśmy pełen koszyczek szyszek:)

LEPSZY RYDZ NIŻ NIC:)
Najważniejsze, że bawiliśmy się super:)



Zostaliśmy wynagrodzeni już na koniec wycieczki jeżynami, którymi tak sie objedliśmy jak chyba nigdy w życiu!!!

PRZYŁAPANY NA WYJADANIU JEŻYNEK
Szczerze powiem, że te jeżyny nagrodziły mi brak grzybów z nawiązką, bo znacznie bardziej wolę jeżyny zwłaszcza, że już kilka lat ich nie jadłem:)
Nie macie pojęcia jaka radocha:)

MOMENTAMI BYŁO NIEBEZPIECZNIE:)

NO I NIE ODBYŁO SIĘ BEZ RAN:)



JENAK BYŁO WARTO, OJ BYŁO WARTO!!!
A na koniec konkurs, kto znajdzie czterolistną koniczynkę???



Mi się wydaje, że znalazłem jedną, ale nie będę podpowiadał:)

LOTS OF LOVE!!!

poniedziałek, 13 września 2010

NO TO KIEŁKUJEMY cz. 2

Kiełki wywodzą się ze starożytnych Chin i były już doceniane tysiące lat temu.
Dzisiaj dzięki nauce wiemy dokładnie dlaczego są tak wartościowe.

Tak więc co zawierają???
Jeśli chcecie wiedzieć co zawierają poszczególne kiełki odsyłam do superstronki

http://www.kielki.info/

Ja jak zwykle ogólnikowo, tak tylko żeby Was zachęcić przed zimą do własnej produkcji ,,suplementów" diety, bo zamiast wcinać jakieś bzdurne witaminki, to lepiej się trochę ,,pomęczyć" i chociaż z 2-3 razy w tygodni zrobić szejka lub sałatkę z kiełkami, co doda smaku, koloru i będzie niesamowitą bombą odżywczą!!!

Można się zdziwić  porównując 100 g kiełków i 100g tej samej w pełni rozwiniętej rośliny.
Kiełki zawierają:
- kilkaset % więcej witaminy C, A , B2 i B6
- kilkadziesiąt %  więcej witaminy B5, B1 i PP

To samo wyjdzie jak porównamy zawartość wapnia, fosforu, magnezu, żelaza.
Zawsze kiełki zawierają kilkadziesiąt, a nawet kilkaset % danego składnika więcej.
Według Ludmily de Bardo ze 100 g nasion cebuli możemy otrzymać do 400 g kiełków, które będą odpowiednikiem ponad 200 kg cebuli!!!!
To brzmi mocno, co nie :)
Muszę przyjrzeć się bliżej temu co ta pani ma do powiedzenia na temat kiełków, bo brzmi to niewiarygodnie!!!
Chyba nie dałbym rady zjeść 200 kg cebuli na obiad, a 400 g kiełków, to raczej bez większych problemów:)
Jak patrzę na takie dane, to zastanawiam się z drugiej strony, na ile nasze ciało może pożywiać się tak zagęszczoną formą składników odżywczych???
Czy nie jest to przeciążanie naszego przewodu pokarmowego i immunologicznego również???
Może specjalnie zostało, to tak wymyślone przez naszą cudowną Matkę, że mamy poczekać na dojrzałe formy tych wspaniałych roślin, gdzie zawartość minerałów, witamin i w ogóle wszystkiego jest zbilansowana idealnie dla nas???
Jedną z zasad surowej diety jest jedzenie dojrzałych warzyw i owoców.
Czy można kiełki pod to podpiąć??
No, ale chyba za daleko pojechałem, teraz rozumiem, dlaczego wolicie jak pisze krótko, zwięźle i na temat.
Tak miało być, ale mnie znowu poniosło :)


Przejdźmy do rzeczy.
Jeśli Wasz słoik jest już gotowy, to teraz wybór nasionek. Tak jak możecie przeczytać na stronce, do której linka podałem, najważniejsze, żeby nasionka były bio i przeznaczone do kiełkowania, bo te ze sklepu ogrodniczego, zazwyczaj są chemicznie zaprawiane, wiec ja ich nie polecam.
Na pierwszy strzał z mojego doświadczenia najłatwiej wyhodować kiełki lucerny, z fasoli polecam fasolę mung, nie dość, że najłatwiej moim zdaniem się kiełkuje, to jak dla mnie najsmaczniejsza:)


Tak więc na litrowy słoik wrzućcie 3-4 łyżeczek ziarenek i zalejcie 2-3 cm warstwą wody.
Pozostawcie tak na ok 6 godzin, po czym odlejcie wodę, przepłuczcie kiełki jeszcze raz w miarę możliwości dokładnie odcedźcie wodę i pozostawcie w miejscu, w którym słoik nie będzie Wam przeszkadzał, ale byle nie na parapecie. Podczas kiełkowania wytwarza się temperatura, bezpośrednie działanie promieni słonecznych zepsuje nam całą hodowlę.
Od tego momentu przepłukujemy kiełki 2-3 razy na dobę, a po ok 6 dniach mamy piękne, smaczne i pożywne kiełki.






Nie ma możliwości żeby się nie udało:)
Powodzenia!!! 

niedziela, 12 września 2010

NO TO KIEŁKUJEMY cz. 1

Witam po kolejnej przerwie:)
Na dzisiaj obiecana wcześniej lekcja kiełkowania.
Zanim kupicie jakieś kiełkownice, czy specjalne słoiki (które u mnie kosztują ok 15 Euro od sztuki, co jest szalona ceną, zwłaszcza, że potrzebne mi do mojej domowej produkcji jest min 5 słoików, a jak się przykładam, to nawet więcej), proponuje wykorzystać, to co macie w domu.


Składniki:


- gwoździk lub wkręt, generalnie coś ostrego
- młotek, kamień, kawałek deseczki, generalnie coś twardego
- słoik po ogórach lub innych wynalazkach, generalnie byle szklane, z szerokim wlotem i dekielkiem

Sposób wykonania:
Za pomocą młotka i gwoździa zrób dużo dziurek w dekielku.
Rozmiar dopasuj do wielkości ziaren jakie będziesz kiełkować, tak aby podczas codziennego odcedzania, nie uciekały nam przez to sitko, które zrobimy. Dla fasolowatych dziurki mogą być duże, a do chociżby lucerny, którą się zajmiemy w części drugiej, raczej malutkie.


No i oto cała filozofia, nasz słoik po ogórach zmienił się w idealną kiełkownicę:)
Koniec części pierwszej ;)

sobota, 28 sierpnia 2010

SUROWA MUSZTARDA

Był ketchup, no to i mamy ,,MUSZTARDĘ po obiedzie" :)
Kolejny z surowych przepisów, który smakuje i dokładnie jak jego sklepowy odpowiednik.
Zaskoczyłem się smakiem i prostotą wykonania.

Składniki:
- 2 paczki ziaren gorczycy
- 2 łyżeczki octu jabłkowego
- pół cytryny 
- pieprz
- sól 
- troszkę wody




Sposób wykonania:
Zmiel ziarna gorczycy w młynku do kawy wsyp do miseczki, dolej ocet, sok z cytryny, troszkę soli, pieprzu i wymieszaj. Aby uzyskać bardziej musztardową konsystencję dodajcie troszkę wody i wymieszajcie ponownie.

Smacznego!!!

piątek, 27 sierpnia 2010

KANAPKA Z KETCHUPEM:)

To znowu ja, nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem jeszcze kanapkę (szczerze mówiąc jak się okazało potem, to nie jedną:)) i stwierdziłem, że też wrzucę ją na bloga. A co:)
Dawno nic tak nie zachwyciło mojego podniebienia!!!

Składniki:
- paski cukinii
- paski czerwonej i żółtej papryki
- szczypiorek
- paski marchewki
- kilka plasterków ogórka
- zielony liść
- no i  KETCHUP z przepisu poniżej:)




Sposób wykonania:
Posmaruj środek liścia ketchupem, ułóż  na to ogórki i resztę warzyw.



Na koniec posmaruj jeszcze raz ketchupem, zwiń razem i gotowe:)



 No i tradycyjne SMACZNEGO!!!

SUROWY KETCHUP

I wreszcie coś czego brakowało mi przez cały czas trwania mojej surowej podróży, a mianowicie...
SUROWY KETCHUP!!!!
A teraz jedyna i niepowtarzalna okazja dla Was, jeśli byliście lub nadal jesteście maniakami ketchupowymi, takimi jak ja byłem w przeszłości:)
Wiem, że piszę o czymś co sam zrobiłem, więc nie jestem zbyt obiektywny, ale ketchup wyszedł coś między Kotlinem, a Pudliszkami, a te dwa specjały najbardziej rozpieszczały moje podniebienie:)
Dość gadania, przejdźmy do przepisu!!!

Składniki:

- suszone pomidory moczone w wodzie
- syrop z agawy
- ocet jabłkowy
- 3 pomidory
- 2 ząbki czosnku
- łyżka rodzynek
-pieprz




Sposób wykonania:
Pomidory, czosnek,  rodzynki wrzućcie do blendera, dodajcie 2 łyżeczki octu, troszkę syropu z agawy i pieprzu. Po wymieszaniu, spróbujcie i sami doprawcie według swojego. Ja wolę bardziej pikantny ketchup więc w moim było więcej pieprzu, ale jeśli wolicie słodki, wtedy więcej rodzynek i słodzika.
W oryginalnym przepisie zamiast syropu z agawy był miód, ale zmieniłem, to ponieważ nie pasował mi smak miodu w tym przepisie, a syrop jest prawie bez smaku i myślę, że była to trafna zamiana:)
Prawie zapomniałem, moczenie pomidorów możecie pominąć, bo konsystencja robi się zbyt wodnita jak na mój gust. Żeby to naprawić musiałem dodać kilka ,,suchych" suszonych pomidorów, które zagęściły mi całość, tworząc najlepszy ketchup na świecie:)
Dzięki zawartości ostu, jeśli będziecie trzymali go w szczelnym naczyniu w lodówce, to myślę, że długość przechowywania może wahać się między 4-7 dni, ale to już sprawdźcie sami:)
Na prawdę szczerze powiem, że nie spodziewałem się tak zbliżonego do sklepowych ketchupów smaku!!!
Chyba zjem wszystko już dzisiaj:)

SMACZNEGO!!!

czwartek, 26 sierpnia 2010

,,NATURALNY" WIELOFUNKCYJNY SPAY CZYSZCZĄCY

Ile ja już sposobów próbowałem, żeby zastąpić domową chemię różnymi innymi środkami i zawsze coś nie pasowało. Jako niedoszły weterynarz wiedziałem, że najlepszym  naturalnym środkiem do zabijania bakterii jest woda utleniona i jej czasem używałem do domowych porządków, jednak to nie było to.
Potem przerzuciłem się na ocet, z którego byłem bardziej zadowolony, ale łazienka potrafiła ,,pachnieć" octem kilka dni, a ja po dłuższym sprzątaniu wdychając te opary nie czułem się najlepiej.
Jednak jak ja się uprę, to nie ma szans. Zajdę dokąd chcę dość, osiągnę co zamierzyłem  i znajdę to czego szukałem. 
To tylko kwestia czasu:)
I tak wczoraj znalazłem przepis uroczej pani Dorothy, na cudowny płyn do konserwacji powierzchni płaskich i nie tylko!! 
Okazał się on mieszanką tego co ja już wcześniej próbowałem i powiem szczerze, działa rewelacyjnie!!!


Składniki:
- 2 kubki wody
- 3/4 kubka wody utlenionej
- pół kubka octu
- 20 kropli olejku eterycznego o zapachu miętowym


CZĘŚĆ SKŁADNIKÓW



Sposób wykonania:
Wlej wodę do pustej butelki po sprayu czyszczącym zakupionym w sklepie. Następnie dodaj ocet i wodę utleniona. Na koniec dodaj olejek eteryczny ,,do smaku", zakręć, wstrząśnij i GOTOWE :)


Przepis był troszkę inny min jeszcze inny olejek wchodził w jego skład, ale go nie posiadałem niestety. Jednak zapach zależy już od was, ja powiem szczerze, że miętka mi całkiem odpowiada jako zapach mojego nowego NATURALNEGO środka czyszczącego.
Czasem mi aż wstyd, jak znajduję te przepisy, że nie umiem sam tego wymyślić, to przecież takie banalne:)






Nie mogłem się oprzeć żeby go wypróbować!!!
Mimo, że była godzina 22:00, to przecież nie mogłem Wam polecić czegoś czego sam nie wypróbuję!!!
Jedno mogę powiedzieć REWELACJA!!!
Nie dość, ze moja łazienka pachnie teraz cudowną miętą, to w dodatku lśni cudownym blaskiem czystości:)
Nawet przetestowałem na lustrze i także moja zadowolona mina odbiła się w zwierciadle, na którym nie tylko nie można było znaleźć bakterii i wirusów, bo zostały ZABITE NA ŚMIERĆ:), ale i żadnej najmniejszej smugi!!


Kurcze chyba to opatentuje i rozpocznę masową produkcję:)
Polecam!!!!
No i na koniec jeszcze jedna zaleta, bo całkiem bym zapomniał, a mianowicie cena!!!
Mieszanka ta jest niesamowicie tania. Może na początek stracicie kilka złotych na olejek, ale wystarczy on Wam na wiele razy, tak więc nie ma żadnych minusów, same plusy!!!

KIEŁKOWA SAŁATKA

Uwielbiam kiełki, co da się zauważyć w poniższym przepisie:)
Jak widać połowa sałatki, to kiełki!!!
Sałatka była tak przepyszna, że nawet nie śmiałem popsuć jej żadnymi przyprawami:)

Składniki:
- kiełki z lucerny
- rzodkiewka
- pół czerwonej papryki (więcej nie miałem haha:))
- 1 pomidor


Sposób wykonania:
Pomidora, paprykę i rzodkiewkę pokroić wrzucić razem z kiełkami do półmiska i wymieszać.
Jeśli ktoś ma ochotę, to można przyprawić, ale nie trzeba uwierzcie mi :)



SMACZNEGO!!!

środa, 25 sierpnia 2010

,,SPIRALI" PREZENTACJA I SAŁATKA PRZY TZW OKAZJI :)

Witajcie Kochani:)
Od wielu miesięcy szukałem w Polsce i w Irlandii tej małej niepozornej maszynki, ale jakoś nie mogła wpaść w moje ręce!!!
Aż tu nagle... Bum, jest musiałem pojechać skromne 40 km do sklepu, który posiadał ją w swojej ofercie i ktoś by powiedział, że to bez sensu, ale po pierwsze mam moją wymarzoną maszynkę, a przy okazji spędziłem jeden z lepszych dni na rodzinnym wyjeździe do pięknego rybackiego miasteczka. Udało nam się odkryć cudowną plażę, pogoda dopisała niesamowicie, a to rzadkość na tej wyspie zwłaszcza tego lata:)

SPIRALI miał służyć w mojej kuchni głównie do robienia surowego ,,makaronu" z cukinii, ale nie mniej jednak dzisiaj pomoże mi przy zrobieniu sałatki.
Zaczynamy :)

Składniki:
- 1 mała cukinia
- 2 kubki rzodkiewek
- 1/2 czerwonej papryki
- 1/2 żółtej papryki
- szczypiorek
- 1 marchewka
- szczypiorek
Sos:
- olej lniany
- ząbek czosnku
- suszona bazylia
- sól morska

Sposób wykonania:
Cukinię ,,tniemy" w naszym magicznym urządzeniu (lub za pomocą obieraka do marchewek), w paski o długości, która będzie nam pasowała.

TRZY OSTRZA DO WYBORU (JEDNO JEST W MASZYNIE)

A TAK TO WYGLĄDA Z BLISKA,  KILKUMETROWA SPIRALKA:)
Resztę warzyw kroimy, wrzucamy wszystko razem do półmiska i mieszamy.
Aby przygotować sos, wlewamy ok 3 łyżek stołowych oleju lnianego do kubka. Czosnek rozgniatamy możliwiej jak najdrobniej, dodajemy do oleju i mieszamy.
Następnie dodajemy bazylie i troszkę soli i dokładnie mieszamy.
Sos wlewamy do naszej sałatki przystrajamy, wołamy rodzinkę i zajadamy się wszyscy razem:)

TAK TO WYGLĄDAŁO NA PÓŁMISKU.

A JESZCZE LEPIEJ NA TALERZU:)

NIESKROMNIE POWIEM, ŻE NAWET NIE TRZEBA BYŁOBY ŻYCZYĆ SMACZNEGO, ALE I TAK TO POWIEM SMACZNEGO DLA WSZYSTKICH:)